Chodzi o zdarzenie z nocy 22 na 23 października na pl. Piastowskim w Chojnicach. Policja otrzymała po północy zgłoszenie, że dwóch mężczyzn kopie auta, a gdy patrol przyjechał na miejsce, jeden z nich miał leżeć na masce samochodu. Według rzeczniczki policji Renaty Konopelskiej-Klepackiej próbowali się oddalić, gdy zobaczyli stróżów prawa. Zostali wylegitymowani i policjanci odnotowali, że wyczuwali od nich woń alkoholu.
Trwa postępowanie z art. 51, paragraf 2 kodeksu wykroczeń, czyli o zakłócanie porządku publicznego.
Przeczytaj również: Zakłócenie. Jak burmistrz Chojnic z "anarchistą" na rynku się przekrzykiwał
- O tym, że tak się dzieje, dowiedziałem się od dziennikarza "Czasu Chojnic" - mówi "Pomorskiej" Marcin Wałdoch, jeden z uczestników zdarzenia, na co dzień prezes stowarzyszenia Arcana Historii i filar antyburmistrzowskiej opozycji. - To chyba nie jest normalne... W tej sprawie jest wiele niejasności, bo skoro tak rozrabialiśmy, dlaczego nie zostaliśmy zatrzymani? Dlaczego nie dmuchaliśmy w alkomat? Dlaczego policja obudziła się po miesiącu i informuje - z nazwiskami - o tej sprawie media?
Wałdoch zapowiada, że na pewno złoży skargę na postępowanie chojnickiej policji. Dla niego wszystko jest tutaj wątpliwe. Zwłaszcza że z pl. Piastowskiego odjechał z kolegą... taksówką.
Dowiedział się, że na policję nie wpłynęło ani jedno zgłoszenie o zdemolowaniu auta. Dopiero teraz policja szuka poszkodowanych. - To mi wygląda na wipleriadę - komentuje Wałdoch, nawiązując do słynnego incydentu z posłem Wiplerem.
Czytaj e-wydanie »