Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes ze Studzianek Pancernych

Antoni Sokołowski [email protected]
- Tu stał dom Piechocińskich, ale został rozebrany. Obok nadal rośnie ta jabłonka - pokazuje Jan Plak
- Tu stał dom Piechocińskich, ale został rozebrany. Obok nadal rośnie ta jabłonka - pokazuje Jan Plak
Zmiana na czele PSL to dla wielu ludowców szok. A w rodzinnych stronach są dumni ze "swojego chłopaka"
Pod pomnikiem bitwy pod Studziankami w 1944 roku  bywał też Janusz Piechociński
Pod pomnikiem bitwy pod Studziankami w 1944 roku bywał też Janusz Piechociński

Pod pomnikiem bitwy pod Studziankami w 1944 roku bywał też Janusz Piechociński

Janusz Piechociński, nowy prezes PSL, dawno już nie mieszka w rodzinnej miejscowości. Ludzie wciąż o nim pamiętają, a on... wraca tam na grzyby.

Z domu Piechocińskich w Studziankach niewiele zostało, nie ma nawet fundamentów. Najbliżsi sąsiedzi wciąż jednak pamiętają i rodzinę i samego szefa ludowców.
- Od czasu do czasu przyjeżdża tu do nas, a zwłaszcza w rocznicę pamiętnej bitwy pod Studziankami w 1944 roku. Zawsze wtedy przemawia pod pomnikiem. Po uroczystościach jest czas na pogaduszki z sąsiadami - opowiada Wiktoria Plak, sąsiadka Piechocińskich.
Mąż pani Wiktorii, Jan Plak z dumą wyciąga wyborczą ulotkę ze zdjęciem Janusza Piechocińskiego.
- Jako jedyny ze Studzianek Pancernych mam jego wizytówkę. Dał mi ją ostatnim razem, jak przyjechał do nas na obchody bitwy w sierpniu tego roku - uśmiecha się Jan Plak.

Niemieckie pociski pod domem

Janusz Piechociński

Urodził się w 1960 roku w Studziankach (obecnie Studzianki Pancerne) w powiecie kozienickim. Z rodziną przeniósł się, w 1963 roku pod Warszawę, gdzie mieszka do dziś. Podstawówkę ukończył w Nowej Iwicznej, a Technikum Elektryczne w Piasecznie. Jest absolwentem Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie. W latach 1987-1999 był pracownikiem naukowym tej uczelni. Ma żonę Halinę oraz trójkę dzieci: Anię, Martę i Piotra. Lubi piłkę nożną, politykę, historię. Znana jest jego pasja do grzybobrania.

Studzianki Pancerne są znane w całej Polsce. To tu w sierpniu 1944 roku toczyły się wyjątkowo krwawe walki, opisane potem w książce Janusza Przymanowskiego. Na podstawie jego "Czterech pancernych" został nakręcony serial, do dziś tak chętnie oglądany przez telewidzów. Sama wieś Studzianki po walkach dosłownie zniknęła z powierzchni ziemi. W wielodniowych walkach bywały takie chwile, że wieś przechodziła z rąk do rąk i to kilka razy w ciągu jednego dnia.

- Po bitwie nic nie zostało, ani jeden dom. Gdy mieszkańcy wsi wrócili, nie mogli rozpoznać nawet dróg, bo wszystko przeorały wybuchy pocisków i gąsienice czołgów - opowiadają mieszkańcy Studzianek.
Wieś odbudowano, ale jeszcze całe dziesiątki lat po wojnie tu i tam znajdowano pociski, niemieckie hełmy, łuski nabojów, żelastwo. Ślady wojny ciągle były znajdowane w Studziankach. - Nawet kurom dawało się do jedzenia ziarno w niemieckich hełmach - dodają mieszkańcy.

Przeczytaj także: O Januszu Piechocińskim w internecie

Lubił śliwki

- Janusz to bardzo kochany chłopak. To mój bratanek - mówi Stanisława Cichocka

Plakowie opowiadają, że ojciec Janusza, Piotr Piechociński ożenił się z Jadwigą Kalbarczyk i po ślubie sprowadził się za żoną do Studzianek. Janusz urodził się w 1960 roku, a już wówczas miał starszego brata, Czesława.
- Był bardzo kochanym dzieckiem. Pamiętam taka scenę, jak kopałam ziemniaki, a on, wówczas dwuletni chłopiec, krążył wokół mnie i paluszkiem wskazywał na sad śliwkowy: "Gaśni nie ma, gaśni nie ma" - tak szczebiotał. Gaśnie to dla małego były śliwki. Już wtedy Januszek zauważył, że na śliwach nie ma owoców - śmieje się na wspomnienie pani Wiktoria.

Piechocińscy żyli w Studziankach z uprawy roli. Mieli kilkanaście hektarów ziemi, sadzili kartofle, siali żyto, mieli krowy. - Żyli tak, jak my, jak wszyscy - opowiadają Plakowie.
Gdzieś w 1963 roku rodzina przeniosła się pod Warszawę, do Nowej Iwicznej.
- Jednak ojciec Janusza, Piotr Piechociński, nie zapominał o swoich znajomych, sąsiadach. Nieraz przejeżdżał do Studzianek, w pobliżu miał też swoją rodzinę. Długo wtedy rozmawialiśmy - mówi Jan Plak.

Przeczytaj także: Waldemar Pawlak nie będzie już wicepremierem i ministrem gospodarki

Gospodarna rodzina

Gdy Piechocińscy, mieszkający już w Iwicznej dorobili się konia, to bywało, że całą trasę z Iwicznej do Studzianek jechali zaprzęgiem. - A to przecież ponad 50 kilometrów, kawał drogi - wylicza Jan Plak.
Pod Warszawą rodzina też żyła z rolnictwa. - Tam mieli mniej ziemi, chyba na początku tylko hektar. Jednak ziemia tam była lepsza, nie takie piachy jak u nas. Zaczęli uprawiać warzywa, a Piotr Piechociński nawet kisił kapustę. Jak przyjeżdżał do Studzianek, to opowiadał o tym. Na pewno synowie Piotra, w tym Janusz pomagali w domu, i przy uprawie i pewnie przy kiszeniu kapusty - mówi Jan Plak.

Ojciec Janusza Piechocińskiego nie tylko uprawiał warzywa, ale i sprzedawał je od czasu do czasu na targach. Zjawiał się na targu w Głowaczowie. To duża wieś, dziś stolica gminy, leżąca kilka kilometrów od Studzianek.
- Doskonale pamiętam i ojca pana Janusza i jego samego. Janusz Piechociński nigdy nie odmawiał, gdy organizowaliśmy uroczystości w Studziankach, przyjeżdżał do nas kilka razy w roku. Bardzo się cieszymy, że nasz rodak będzie teraz wicepremierem Polski - mówi Stanisław Bojarski, wójt Głowaczowa.

Pamięta o bliskich

Niedaleko Głowaczowa, we wsi Studnie, mieszka Stanisława Cichocka, siostra Piotra Piechocińskiego i tym samym ciotka Janusza.
- Januszek taki zabiegany, ale jak ma czas, to zajeżdża do nas. Ostatnio był na 1 listopada, na Wszystkich Świętych. Zajechał do Głowaczowa, bo tam są groby jego dziadków - mówi Stanisława Cichocka.

Rodzina Janusza Piechocińskiego dodaje, że ich kuzyn właśnie w swoich rodzinnych stronach rozwinął swoją największą pasję: grzybobranie.
- Jak wpada do nas, to stara się choć na chwilę pójść do lasu. Zna takie miejsca, gdzie rosną grzyby, że nawet my, miejscowi, ich nie znamy - uśmiecha się Małgorzata Cichocka, kuzynka Janusza i sołtys w Studniach.
Z każdą wizytą lidera ludowców w Studniach rodzina zauważała, że Janusz ma coraz więcej obowiązków. - Nieraz nawet dobrze przy stole nie posiedział, bo w kółko miał telefony, rozmowy i jedna ważniejsza od drugiej - mówią najbliżsi.
Czy teraz jeszcze znajdzie czas, by przyjechać na grzybobranie do Studni? - Na pewno. Bo on wie, gdzie rosną gąski, a te mogą być jeszcze tej jesieni - mówi Małgorzata Cichocka.

Premier w rodzinie

Cichoccy dodają, że nikomu wcześniej do głowy nie przyszło, że w rodzinie będą mieli wicepremiera. Teraz będą musieli się przyzwyczaić. - Janusz miał wspaniałą matkę, Jadwigę. Zmarła ze dwa lata temu. Ale ona wyprowadziła na ludzi wszystkie swoje dzieci i Janusza też. Wykształciła. Dziś byłaby dumna z niego - mówi Stanisława Cichocka.

Sąsiedzi wierzą, że ich krajan, już jako prezes PSL i wicepremier jeszcze zajedzie do Studzianek. - To przecież nasz Janusz, swój. Wszyscy jesteśmy dumni. Oglądałem w telewizji wybory w PSL. A gdy Janusz klęknął po tym, jak go wybrali na prezesa, to tak się cieszyłem, jak chyba nigdy w życiu - mówi Jan Plak.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska