Sprawa byłego proboszcza ciągnie się w toruńskim sądzie długo. Już w 2011 roku były proboszcz i jego partnerka, Ewa P. usłyszeli wyroki. Sąd uznał, że razem sfałszowali zaświadczenie z kurii dotyczące zarobków księdza, by wziąć kredyt na mieszkanie. Były proboszcz sfałszował pieczątki, a Ewa P. wypisała dokument. Oboje zostali skazani na cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Mieli też zapłacić grzywny: 2,3 tys. zł w przypadku duchownego i 4,4 tys. zł w przypadku Ewy P.
Przeczytaj także: Były proboszcz z Torunia i jego partnerka skazani. Wyrok jest łagodny, bo... spłacają zaciągnięty kredyt
Ale w pisemnym uzasadnieniu wyroku pojawił się czeski błąd, więc proces trzeba było powtórzyć. Problem w tym, że Ewa P. przestała stawiać się w sądzie. Po miesiącach wezwań nałożono na nią list gończy. Kobieta została aresztowana i doprowadzona do sądu, gdzie usłyszała wyrok - identyczny jak w 2011 roku.
Odwołała się od niego, ale w maju sąd apelacyjny jej zażalenie odrzucił. Odwołał się również były proboszcz, ale w jego przypadku procedura ciągnęła się dłużej. Duchowny nie mógł bowiem stawić się na sali rozpraw, tłumacząc się pobytem w szpitalu. Wczoraj w końcu posiedzenie się odbyło i apelacja Tadeusza P. została ostatecznie odrzucona. Tym samym wyroki obojga skazanych są już prawomocne.
Czytaj e-wydanie »