Pisaliśmy w "Pomorskiej" o kundelku, który został bestialsko potraktowany przez swego właściciela. Uratowali go strażacy, których zawiadomił przechodzień.
Zobacz także: Dzieci bawiąc się na podwórku przy ul. Focha w Grudziądzu odkopały zwłoki psa
Niebywałe, ale oprawca sam zgłosił się na policję po swojego psa. Funkcjonariusze w porozumieniu z urzędnikami wydali mu go. Bo nie mieli dowodów, że to on zgotował psiakowi taki los. Dopiero po miesiącu policjanci wezwali go na przesłuchanie raz jeszcze. "Przyciśnięty" wyjawił straszną prawdę. Mimo tego, że mężczyzna był na tyle bezduszny, a później śledczych próbował jeszcze wyprowadzić w pole, rzucając oskarżenia na innych, teraz nie grozi mu dotkliwa kara. Do sądu skierowano właśnie akt oskarżenia. Autorem jest policjant, a zatwierdził go zastępca prokuratora rejonowego w Chojnicach. Cytujemy: W celu jego uśmiercenia przywiązał mu do brzucha bandażem kamień, a następnie wrzucił do studni, lecz zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi na to, że pies został uratowany przez przechodnia.
Przeczytaj również: Bezduszny właściciel chciał utopić psa w studzience. Zwierzę przeżyło, a mężczyzna zostanie ukarany
Prokuratura wnioskuje, by sąd ukarał S. bez rozprawy. Wnosi o sześć miesięcy w zawieszeniu na dwa lata. Taki właśnie wymiar kary uzgodniono z oprawcą psa. Mężczyzna ma też zapłacić 600 zł na cel związany z ochroną zwierząt.
Co może najistotniejsze, karą ma być też dwuletni zakaz posiadania zwierząt. Zasadne jest pytanie, czy mężczyzna, który chciał zabić swojego psa, powinien w ogóle kiedykolwiek mieć prawo do trzymania jakiegokolwiek zwierzęcia. Dodajmy, że S. jest dobrze znany policji. Był już karany.
Czytaj e-wydanie »