Obrońca byłego komendanta chciał w jego imieniu całkowitego uniewinnienia, ewentualnie - powtórki procesu. Ponownego rozpoznania sprawy chciała też prokuratura, więc sąd drugiej instancji zdecydował się właśnie na takie rozwiązanie.
Przypomnijmy - Wiesław Lewandowski oskarżony był o przekroczenie swoich uprawnień. Pod wpływem alkoholu miał wtrącić się do interwencji, jaką przeprowadzali w grudniu 2008 jego podwładni, a potem kopnąć jednego z legitymowanych. Zdaniem śledczych kilkanaście dni później rozpatrzył też skargę na samego siebie, zamiast skierować ją do prokuratury.
Czytaj też: Były komendant straży miejskiej w Toruniu usłyszał wyrok
Po długim procesie, podczas którego przesłuchano zarówno strażników biorących udział w feralnej interwencji, jak i legitymowanych wówczas mężczyzn, sędzia uznał, że rzeczywiście do przekroczenia uprawnień doszło. Uznał również, że z zeznań wszystkich świadków wynika, że oskarżony był pod wpływem alkoholu.
Nie zgodził się jednak z tym, że działania komendanta miały charakter chuligański - a tego próbowała dowieść prokuratura. Sędzia wziął jednak pod uwagę dobrą opinię, jaką cieszył się ówczesny szef straży miejskiej. - Można powiedzieć, że był to wypadek przy pracy - przytaczał w marcu motywy swojego wyroku. - To była jednostkowa sytuacja, niepotrzebna rzecz. Jeśli spojrzeć na sprawę chłodno, bez emocji, trzeba też powiedzieć, że z powodu tych niedopuszczalnych działań Wiesława Lewandowskiego nikomu krzywda się nie stała.
Ostatecznie sędzia umorzył warunkowo postępowanie na dwa lata oraz nakazał Wiesławowi
Na marcowym wyroku i jego pisemnym uzasadnieniu suchej nitki nie zostawiła żadna ze stron procesu. Adwokat byłego komendanta, mecenas Jacek Krężelewski twierdził, że sędzia pierwszej instancji wybiórczo potraktował zeznania świadków i bezpodstawnie przyjął, że oskarżony był pijany.
- Mój klient miał prawo podczas grudniowej interwencji podjąć działania kontrolne - argumentował, wnosząc o uniewinnienie byłego komendanta. Zarzucił również sądowi brak precyzji w pisemnym uzasadnieniu wyroku.
Na to samo zwróciła uwagę prokurator, uznając równocześnie tok rozumowania sędziego pierwszej instancji za nietrafny. Podkreśliła również, że podczas postępowania na sali rozpraw nie obejrzano nagrania z monitoringu, na którym była zarejestrowana grudniowa interwencja.
Argumenty były przekonujące - sędzia Marzena Polak cofnęła sprawę do ponownego rozpoznania. To znaczy, że proces musi zostać powtórzony. - Sąd rejonowy uchylił się od oceny, czy oskarżony działał jako funkcjonariusz publiczny, a to ma decydujące znaczenie dla wyroku - uzasadniała wczoraj swoją decyzję sędzia. - Ponownego rozważenia wymaga też kwestia tego, czy czyn zarzucany oskarżonemu był chuligański; żeby to stwierdzić, trzeba odtworzyć zapis z monitoringu. Postępowanie dowodowe wymaga uzupełnienia.