Powód? Przepisy nakazują wyłączyć jawność w sprawie o pomówienie lub znieważenie, a właśnie o to oskarżeni są policjanci. Wyjątkiem może być sytuacja, w której sam pokrzywdzony złoży wniosek o ujawnienie - ale taki dokument do sądu nie trafił.
Przypomnijmy: chodzi o awanturę, która rozegrała się w piątkowy wieczór, 1 marca 2013 roku, w toruńskim klubie Lizard King. Grupa wysoko postawionych funkcjonariuszy policji z Bydgoszczy, Torunia i Włocławka świętowała tam awans swojego współpracownika.
Zachowanie podchmielonych mundurowych zaczęło jednak przeszkadzać innym. Policjanci wtrącali się w rozmowy siedzących przy sąsiednich stolikach gości, niewybrednie zaczepiali kobiety.
Przeczytaj także: Po burdzie w Lizard King. Naczelnik komendy wojewódzkiej nie chce ponieść kary
W końcu interweniowała obsługa klubu. Barmani próbowali uspokoić funkcjonariuszy, ale bezskutecznie. Gdy prośby nie pomogły, pracownicy pubu postanowili nie sprzedawać już policjantom alkoholu i wyprosili ich z sali. Ale i to nie poskutkowało. Doszło do pyskówki, w której prym wiedli Maciej Z. - wtedy pierwszy zastępca komendanta wojewódzkiej policji, oraz Rafał M., ówczesny naczelnik wydziału techniki operacyjnej. Ten ostatni dodatkowo wdał się również w szarpaninę z ochroniarzami.
Obsługa klubu nie mogła sobie poradzić z oficerami, zadzwoniła więc po policję. Toruńscy mundurowi spacyfikowali w końcu swoich przełożonych, choć nie obyło się bez problemów - bydgoszczanie mieli się odgrażać i powoływać na swoje stanowiska.
Dzień później informacja o awanturze trafiła do Wojciecha Ołdyńskiego, komendanta kujawsko-pomorskiej policji. Maciej Z. natychmiast stracił funkcję zastępcy. Jeszcze tego samego dnia złożył prośbę o zwolnienie ze służby i przeszedł na emeryturę. Tym samym ominęło go postępowanie dyscyplinarne. Taki sam raport złożył Rafał M., ale komendant przyjął go dopiero po trzech miesiącach, podczas których policjant pobierał połowę pensji. Obecnie obaj mundurowi pobierają pełną emeryturę.
Sprawę do prokuratury skierowała policja. Śledczy uznali, że Maciej Z. i Rafał M. dopuścili się przestępstw "działając publicznie i bez powodu, okazując przez to rażące lekceważenie porządku prawnego".
Oskarżeni policjanci nie przyznali się prokuraturze do winy. Maciejowi Z. grozi kara do roku więzienia, a Rafałowi M. - do 2 lat pozbawienia wolności.
Proces trwa.