Podczas hospitalizacji u 67-latka rozpoznano objawy zawału. Zabieg ratujący życie mógł być wykonany w oddalonej o kilkaset metrów klinice kardiologii inwazyjnej szpitala klinicznego. Mimo to chorego nie przewieziono tam od razu. Lekarka prowadząca zamówiła karetkę dopiero na godzinę 12.15. Opóźnienie wynikało tylko z decyzji neurologa. Klinika kardiologii wyraziła już bowiem zgodę na przyjęcie chorego. O godzinie 16 mężczyzna zmarł.
Czytaj też:Lekarka oskarżona o śmierć nie poniesie kary, choć naraziła życie chorego
- To była nieuzasadniona zwłoka. Przekazanie chorego natychmiast po rozpoznaniu w realny sposób zwiększało szanse uratowania mu życia - uznał sąd pierwszej instancji. Ale postępowanie warunkowo umorzył na 2 lata. Sąd Okręgowy w Białymstoku przyznał mu w czwartek rację, choć o zmianę wyroku walczyły obie strony. Prokurator chciał ponownego procesu, bo uważa, że lekarka działała umyślnie. Sędzia Dariusz Gąsowski oddalił apelację śledczych. Taki sam los spotkał również odwołanie obrońcy, który wnosił o uniewinnienie. W mowie końcowej przekonywał, że nie ma bezpośredniego związku między decyzją lekarki a zgonem mężczyzny.
Warunkowe umorzenie oznacza, że pani doktor jest winna zarzucanego jej czynu, ale formalne nie będzie karana. Na ogłoszeniu wyroku nikt się nie stawił.
Więcej przeczytasz w jutrzejszym papierowym wydaniu Magazynu Kuriera Porannego