Zobacz wideo:Te modele aut importujemy najczęściej
W środę odbyła się kolejna rozprawa w procesie dotyczącym wyprowadzenia 35 mln zł z majątku firmy Domar Bydgoszcz S.A. Zeznawał, między innymi Anatol B., były księgowy firmy. Inny świadek składał zeznania za pośrednictwem telełącza. Choć kolejny termin rozprawy został wyznaczony na 7 czerwca, zdaniem prawników reprezentujących oskarżonych w tym procesie, próżno wyczekiwać bliskiego końca tego postępowania.
To Cię może też zainteresować
- Ta sprawa potrwa jeszcze, według mojej oceny, jeszcze bardzo długo - mówi jeden z obrońców oskarżonych w procesie. - Problem polega na tym, że bracia Janusz i Mirosław S. mają tyle spraw między sobą, że "wypreparowanie" wątku Domaru bez odniesień do innych sporów dotyczących spółek wchodzących w skład firmowanego ich nazwiskiem holdingu, jest bardzo trudne. Trudności w tym postępowaniu miał zarówno prokurator z prokuratury w Bydgoszczy, jak i później z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Przypomnijmy, że sprawa, która trwa w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy, dotyczy wyprowadzenia ze spółki Domar - zarzucają śledczy gdańskiej PR - 35 mln zł. Firma upadła w 2009 roku. W procesie oskarżonych jest pięć osób, w tym jeden z najbogatszych bydgoszczan, Janusz S.
Domar był siecią około 50 sklepów, w których sprzedawano sprzęt RTV. Zarzuty prania pieniędzy wobec osób z zarządu odnoszą się do transakcji, których dokonywano od 2009 do 2011 roku. Kwota „wyprania” opiewa od 500 tys. do 4 mln. zł. Ustalono około 800 poszkodowanych podmiotów, w tym kilkuset pracowników sklepów.
Konflikt między braćmi S.
W 2016 roku prokuratura skierowała do sądu wniosek o wydanie listu gończego za biznesmenem. On sam zgłosił się do śledczych sam w 2018 roku. Starał się wtedy o wydanie listu żelaznego, który zresztą bydgoski sąd mu wystawił. Była to gwarancja, że będzie mógł złożyć zeznania bez groźby aresztowania.
Na jednej z pierwszych rozpraw w procesie, który rozpoczął się w ubiegłym roku była syndyk masy upadłościowej Domaru twierdziła, że "właściciele" Domaru próbowali jej sugerować, by umorzyła postępowanie. - W magazynach przy ulicy Szajnochy w Bydgoszczy, których pomieszczenia wynajmowałam w celu spłacania wierzytelności spółki, kręciła się niejaka Iwona K. Mówiła najemcom, że nieruchomość została już sprzedana nowemu właścicielowi, który wynajmującym wypowie umowy. A to była nieprawda. Teren został sprzedany dopiero w 2018 roku - mówiła świadek wyliczając, że transakcja opiewała na około 5 mln zł.
Na rozprawie w marcu zeznawała była partnerka S., Adrianna L. Była prezesem firmy Luna Developer, a w czasie, kiedy upadał Domar - członkiem zarządu innej spółki wchodzącej w skład holdingu S. Twierdziła, że z pracy została zwolniona właśnie przez swojego byłego partnera.
Firma Luna, o której mówiła w sądzie była partnerka Janusza S., w 2009 roku potrzebowała kapitału pod zaciągnięcie kredytów. Były plany kupna hotelu. - Aport nieruchomości ze spółki Domar miał uczynić firmę bardziej atrakcyjną. Zostałam wykorzystana. Patrząc na moją relację z S. od 10 lat to jest próba manipulacji mną - twierdzi L. Zaznaczała również, że Janusz S. od lat "wmawia" jej, że za jego plecami współpracowała z jego bratem, z którym ten od lat pozostaje w biznesowym konflikcie.
