- Po co robisz zdjęcia?! Ktoś ci pozwolił?! Bo ci w... - krzyczał około dwudziestoletni mężczyzna w czarnym dresie, który przyszedł wczoraj na rozprawę swoich kolegów w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy. Te słowa akurat były adresowane do dziennikarzy.
Śmiech, groźby i wykrzykiwane inwektywy padały z ust młodych mężczyzn, którzy czekali przed salą rozpraw. Wszyscy to znajomi oskarżonych Klaudiusza W., Pawła B. i Roberta Cz. Sytuacja uspokoiła się dopiero, gdy z sąsiedniej sali wyszła pracownica sądu i zagroziła wezwaniem ochrony.
Czytaj: Zabójstwo Wojtka Ciąrzyńskiego - rozpoczął się proces
Kryminalne życiorysy
Znajomi oskarżonych nie potrafili pohamować emocji nawet w obecności wdowy po zmarłym Wojtku Ciąrzyńskim.
Przypomnijmy, że sprawa dotyczy zdarzenia z nocy 18 sierpnia 2012 roku. Wtedy to na skraju bydgoskiego Starego Rynku znaleziono Wojciecha Ciąrzyńskiego leżącego nieprzytomnego na chodniku. Trzy dni później zmarł w szpitalu z powodu poważnych obrażeń głowy.
We wrześniu policja zatrzymała trzech podejrzanych. Mają po 18 i 19 lat. Usłyszeli zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Jak się okazało, zatrzymani mieli też na koncie inny rozbój. Chodzi o zdarzenie z 13 kwietnia 2012 roku, kiedy to wtargnęli do mieszkania przy ul. Pomorskiej i grozili mężczyźnie podpaleniem włosów.
Kronika feralnej nocy
Pierwszym z przesłuchiwanych w środę świadków był policjant, który w nocy 18 sierpnia odbywał służbę.
- Na Starym Rynku leżał mężczyzna, od którego czuć było mocną woń alkoholu - mówił mundurowy. - Był nieprzytomny, oddychał. Nie widać było żadnych śladów pobicia.
- Jak to? Żadnych? W tym miejscu było jasno, czy ciemno? - dopytywał sędzia Andrzej Rumiński.
- To miejsce było raczej słabo oświetlone - odpowiedział policjant.
Na salę została wezwana dziennikarka TVP Bydgoszcz. Kilka dni po pobiciu na Starym Mieście do redakcji telewizji dotarł anonim. Była w nim informacja od osoby, która twierdziła, że widziała jak napastnicy bili leżącego mężczyznę.
Czytaj: Przełom w śledztwie w sprawie śmierci Wojtka Ciąrzyńskiego. Policjanci złapali trzech podejrzanych
Do wydarzeń sierpniowej nocy odniosła się też Magdalena S. Latem ubiegłego roku pracowała jako kelnerka w klubie "Kancelaria", tym samym, gdzie krótko przed pobiciem bawił się Wojciech Ciąrzyński. - Zapamiętałam go jako sympatycznego, grzecznego mężczyznę - wspominała moment, gdy Ciąrzyński wszedł do klubu z kolegą. - Zamówili wódkę, rozmawiali.
Magdalena S. nie wie, co wydarzyło się później przed klubem. - Podczas dyżuru nie mogliśmy wychodzić na zewnątrz.
Ostatni przesłuchany wczoraj świadek to kobieta, która jako pierwsza zainteresowała się leżącym na rynku nieprzytomnym. - Tej nocy na imprezie poznałam mężczyznę, miał na imię Piotr. Szliśmy na Stary Rynek. Od razu, gdy zobaczyłam leżącego, kazałam zadzwonić po pogotowie. Jeden z gapiów powiedział, że on został pobity.
Kolejny świadek nie dotarł na rozprawę. Sędzia zapowiedział, że wystąpi do policji o doprowadzenie go do sądu.
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy świadkiem tym może być mężczyzna, który rozpoznał agresorów na policyjnych zdjęciach.
Chcą sprawiedliwości
Wojtek Ciąrzyński był biznesmenem, prowadził poligrafię. Osierocił dwójkę dzieci. Po jego pobiciu znajomi i przyjaciele rozpoczęli akcję poszukiwania świadków tego dramatycznego zdarzenia. Na portalach społecznościowych, m.in. na Facebooku. Rozdawali ulotki w centrum miasta, w okolicach, gdzie znaleziono ich pobitego kolegę.
- Mam nadzieję, że sprawcy zostaną ukarani. Jeśli wyjdą na wolność, to znów może dojść do tragedii - komentowała sprawę pani Teresa, matka Wojtka.