Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Marek Harat, neurochirurg: - Wydział Lekarski na Politechnice Bydgoskiej jest niezwykle potrzebny

Grażyna Rakowicz
To bardzo ważna inicjatywa. Potrzebna Polsce, województwu, Bydgoszczy a przede wszystkim mieszkańcom naszego regionu. Poza tym w kraju ciągle brakuje lekarzy - na 100 000 Polaków jesteśmy na niechlubnym, przedostatnim miejscu w Europie - prof. dr hab. n. med. Marek Harat, neurochirurg.
To bardzo ważna inicjatywa. Potrzebna Polsce, województwu, Bydgoszczy a przede wszystkim mieszkańcom naszego regionu. Poza tym w kraju ciągle brakuje lekarzy - na 100 000 Polaków jesteśmy na niechlubnym, przedostatnim miejscu w Europie - prof. dr hab. n. med. Marek Harat, neurochirurg. nadesłane
Jestem przekonany, że utworzenie Wydziału Lekarskiego na Politechnice Bydgoskiej się nam powiedzie – mówi prof. dr hab. n. med. Marek Harat, neurochirurg.

Od 1994 do 2018 roku kierował pan Kliniką Neurochirurgii w 10. Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką w Bydgoszczy. W latach 2004-2022 był pan wykładowcą w Collegium Medicum UMK. Teraz będzie pan współtworzył Wydział Lekarski na Politechnice Bydgoskiej.
Uważam, że ten Wydział Lekarski jest niezwykle potrzebny. I mam takie poczucie, że powinienem włączyć się w jego tworzenie. Że powinienem znaleźć czas na to, aby ta idea się udała. A jest to bardzo ważna inicjatywa. Potrzebna Polsce, województwu, Bydgoszczy a przede wszystkim mieszkańcom naszego regionu. Poza tym w kraju ciągle brakuje lekarzy - na 100 000 Polaków jesteśmy na niechlubnym, przedostatnim miejscu w Europie. Dobrze więc, że rządzący uświadomili sobie, że „od mieszania cukru nie przybędzie” i w służbie zdrowia postawili nie tylko na reformy, ale zrozumieli, że bez zwiększenia liczby lekarzy czy pielęgniarek nie uda się ogłosić, że od jutra nie będzie kolejek do placówek medycznych…Oczywiście, kształcenie lekarzy to praca długofalowa. Jego efekty będą widoczne za kilkanaście lat, ale bez konkretnych rozwiązań nie zlikwidujemy w Polsce tego niedobo- ru w służbie zdrowia. Teraz jest ten czas tworzenia nowych Wydziałów Lekarskich i dobrze byłoby, aby Bydgoszcz na tym skorzystała. Tym bardziej że w kraju jest mocno kojarzona z medycyną, tak jak z muzyką. To są dwa wyraźne atuty Bydgoszczy. Obecność – wcześniej Akademii Medycznej, a teraz Collegium Medicum UMK - spowodowała, że są już u nas bardzo dobrzy lekarze. Potwier dzają to pacjenci, którzy przyjeżdżają do nas na leczenie z całego kraju. Choćby do Centrum Onkologii – najlepszej placówki tej specjalności w Polsce. Wartością są także inne bydgoskie szpitale.

Wydział Lekarski na Politechnice… padają pytania, czy to się uda?
Można powiedzieć, że idealnym rozwiązaniem byłoby to, aby takie wydziały były wyłącznie na uczelniach jednoimiennych, czyli medycznych. Praktyka dowodzi, że są one wtedy lepiej zarządzane i lepiej się rozwijają, ale musimy dopasować się do takiej sytuacji, jaką mamy. Wydział Lekarski – w tym przypadku na Politechnice Bydgoskiej, to nie jest coś wyjątkowego. To nie jest coś, co nie umożliwia utworzenia dobrego, prężnego kierunku, na którym będą chcieli kształcić się przyszli lekarze. W przypadku Politechniki Bydgoskiej, atutem uczelni jest jej dotychczasowe doświadczenie naukowe, a także infrastruktura. To wszystko ułatwi utworzenie Wydziału Lekarskiego.

To jakie najważniejsze wyzwania stoją przed Politechniką Bydgoską?
Myślę, że teraz tym najważniejszym wyzwaniem jest baza kliniczna, czyli szpitale, które będą tworzyć zaplecze Wydziału Lekarskiego Politechniki Bydgoskiej.

Mógłby nim być 10. Wojskowy Szpital Kliniczny z Polikliniką w Bydgoszczy w którym pan pracuje?
Byłby to doskonały szpital dla tego wydziału, bo jest on kliniczny nie tylko z nazwy, ale też wieloprofilowy i bardzo dobrze wyposażony, jeśli chodzi o zaplecze diagnostyczne. Pracuję w nim od wielu lat, więc mogę powiedzieć, że ma także bardzo dobrą kadrę lekarską. Wykorzystanie tego szpitala byłoby idealnym rozwiązaniem - choć pamiętajmy, że oprócz leczenia pacjentów ma on jeszcze zadanie mobilizacyjne. A w Ukrainie toczy się teraz wojna, stąd – w mojej ocenie, wszystko zależy od Ministerstwa Obrony. Czy uzna, że jest to dobry czas na to, aby szpital stał się fundamentem, wokół którego będzie budowany Wydział Lekarski na Politechnice Bydgoskiej. W regionie mamy też inne świetne szpitale, które mogą tworzyć bazę kliniczną, jak MSWiA czy Szpital Miejski. Jest z czego wybierać. Oczywiście z tej możliwości są już wykluczone szpitale uniwersyteckie – Jurasza i Biziela, bo tworzą Collegium Medicum UMK, które - mam nadzieję, będzie współpracowało z nowym Wydziałem Lekarskim.

W jaki sposób?
Uważam, że pomiędzy tymi uczelniami nie będzie niezdrowej konkurencji. Zakładam wręcz, że Collegium Medicum UMK będzie najbliższym partnerem Wydziału Lekarskiego na Politechnice Bydgoskiej. Ma już wieloletnie doświadczenie, swoich studentów i świetnych wykładowców. Oczywiście liczymy na kadrę medyczną, która będzie zarówno z Bydgoszczy, jak i z innych stron Polski. Ja też przyjechałem tu z Łodzi, bo w mieście nad Brdą widziałem dla siebie szansę rozwoju. I wielu moich przyjaciół, znakomitych lekarzy przybyło do tego miasta z Poznania czy Gdańska. Myślę, że w tworzenie tego nowego wydziału powinien zaangażować się także bydgoski samorząd i mógłby - na przykład, zapewnić przybyłym medykom mieszkania, na dobrych warunkach. A lekarzy, którzy wyrazili chęć jego tworzenia jest już coraz więcej. W tej chwili tym największym wyzwaniem jest rozstrzygnięcie, które szpitale będą klinicznymi. Jeśli będziemy to wiedzie li, to już nikt nie będzie patrzył pobłażliwie na ten pomysł. Bo te szpitale będą jego „sercem” - najważniejszym miejscem, gdzie studenci będą zdobywać wiedzę przy łóżku pacjenta. Musimy uzbroić się w cierpliwość, ale jestem przekonany już dzisiaj, że utworzenie Wydziału Lekarskiego na Politechnice Bydgoskiej się nam powiedzie.

Nawiązując do pańskiej wiedzy i praktyki neurochirurgii, co przede wszystkim już dzisiaj, chciałby pan przekazać swoim przyszłym studentom?
Że warto poświęcić czas na naukę, aby zdobyć wymarzony indeks na medycynie, bo praca lekarza jest znakomitą przygodą na całe życie. Pomimo stresów z nią związanych, daje olbrzymią satysfakcję.

W którym miejscu jest dzisiaj polska neurochirurgia?
W ostatnich latach zainwestowano wiele w sprzęt, w nowe sale operacyjne czy oddziały - polska neurochirurgia nie powinna już mieć kompleksów. Nie mam już takiego poczucia, że gdy odwiedzam kolegów - lekarzy neurochirurgów w innych krajach Europy, to widzę w tamtych szpitalach sprzęt, który w Polsce jest nieosiągalny. W Bydgoszczy mamy trzy oddziały neurochirurgii oraz oddział neurochirurgii dziecięcej, dwa oddziały w Toruniu, neurochirurgię we Włocławku i Grudziądzu. Trzeba wyraźnie podkreślić, że - w naszym województwie jest najwyższy wskaźnik w kraju, jeśli chodzi o liczbę neurochirurgów na 100 000 mieszkańców. Jednak, gdybyśmy zapytali pacjenta, czy on to odczuwa - to powiedziałby, że kolejki do neurochirurgów są zbyt długie. Dlatego powinniśmy kształcić ich coraz więcej, bo możemy pomóc coraz większej ilości pacjentów z różnymi schorzeniami. Rozwija się neurochirurgia jednego dnia – coraz częściej wykonujemy zabiegi endoskopowe kręgosłupa, procedury minimalnie inwazyjne - przyjmujemy pacjenta rano, a wieczorem jest już w domu.

Od 2002 roku wykonuje pan profesor także operacje psychochirurgiczne. Jak zmieniły się przez te lata?
Ten pierwszy zabieg psychochirurgiczny rzeczywiście wykonałem w 2002 roku. Był to dla mnie trudny czas, bo przecież nie byłem pewny wyniku, a operację musiałem zrobić w świetle fleszy. Po to, aby nie było wątpliwości, że neurochirurg wpływa na psychikę człowieka w innym celu aniżeli usunięcie ciężkich objawów, opornych na leczenie farmakologiczne i psychoterapię. Miałem obok siebie świetnego psychiatrę – prof. dr hab. n. med. Janusza Rybakowskiego, który zakwalifikował tego pierwszego pacjenta. Udało się, operowany odniósł korzyści, o czym później sam chętnie mówił w mediach. Pierwsze moje zabiegi były ablacyjne – aby przywrócić równowagę między różnymi ośrodkami mózgu, musiałem zniszczyć jakiś jego obszar. Od przynajmniej kilku lat, wyłącznie wszczepiam stymulatory mózgu – te zabiegi są bezpieczniejsze i odwracalne, bo każdy stymulator można wyłączyć, zmienić jego parametry. Mimo, że coraz bardziej zgłębia my mózg, to ciągle wydaje mi się, że rozwiązanie jest jeszcze „tuż za rogiem”. Jeżeli tutaj znalazłyby się skuteczne i bezpieczne sposoby niesienia pomocy, to neurochirurgia bardzo by się zmieniła. Tysiące lekarzy na świecie nad tym pracuje i wierzę, że to się niebawem powiedzie.

„Uwierzenie w to, że ma się boskie możliwości, to jedno z największych zagrożeń naszego zawodu” - powiedział pan w jednym z wywiadów. Jest pan ciągle daleko od wiary w swoją boskość czy niekoniecznie, patrząc na to co pan – z punktu widzenia medycyny - wykonuje?
(śmiech) Domyślam się, że chce pani nawiązać do tego określenia, które pojawiło się w jednym z artykułów, że jestem „lekarzem od cudów”. Jest to określenie pejoratywne, bo lekarz mu- si bardzo mocno stąpać po ziemi, wierzyć w osiągnięcia nauki i umieć z nich korzystać. Cuda w medycynie, leżą bardzo blisko obok zachowań hochsztaplerskich; tych, nie opartych na wiedzy. Kiedy słyszę takie opinie, to wcale się nie cieszę… Nie identyfikuję się z nimi, jestem wręcz od nich bardzo daleko. Za to oczekuję, że moje przygotowanie i wiedza dadzą szansę pomocy w nowych wskazaniach medycznych. Jednak to nie będzie cud, to nie będzie nawet przypadek. To będzie ten postęp, który w każdej dziedzinie - nie tylko w neurochirurgii, jest poparty wiedzą naukową i ciężką pracą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska