Do tej pory za opieszałość w postępowaniach zwykły Kowalski mógł skarżyć jedynie sądy. Zgodnie z prawem, za udowodnioną przewlekłość, poszkodowanemu przysługiwało nawet 20 tysięcy złotych. W praktyce sądy orzekały odszkodowania na poziomie 3-4 tysięcy złotych.
Tymczasem 1 maja zaczęły obowiązywać następne przepisy, które pozawalają żądać odszkodowania od prokuratorów. To ukłon w stronę Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który wielokrotnie piętnował Polskę za brak możliwości skarżenia całości długiego śledztwa.
Pieniacze przy głosie
Zdaniem prokuratorów, nowy przepis jest bardzo zły.
- To będzie woda na młyn dla wszystkich pieniaczy, a tych nie brakuje - mówi Leon Bojarski, szef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz - Południe. - Daje prawo skarżenia się na prokuratora, od którego nie zawsze zależy długość postępowania. Największe problemy mamy z opiniami biegłych i ekspertyzami kryminalistycznymi. Ostatnio mieliśmy taki przypadek z ekspertyzą fonoskopową - chodziło o analizę nagranego głosu przeprowadzaną przez laboratorium Komendy Głównej Policji. W tej chwili, średni okres oczekiwania na ekspertyzę z laboratorium policji czy ABW to jest rok!
Może to moment, żeby zdecydować o powstaniu nowych specjalistycznych laboratoriów. Tak czy inaczej, jak możemy odpowiadać za opóźnienia nie z naszej winy?
Będzie jeszcze dłużej
Bojarski zwraca uwagę na to, że nowy przepis spowoduje dodatkowe koszty i przewlekanie spraw. - Jeśli taka sprawę ma badać sąd, akta muszą do niego trafić, a to zablokuje prokuratorowi możliwość pracy nad śledztwem, póki proces się nie skończy - mówi. - Sąd raczej kserokopii akt nie będzie chciał... Nawet jeśli - to dochodzą pieniądze na kserowanie, na gońców itd.
OC dla śledczego
Odszkodowania ma wypłacać odpowiednia prokuratura okręgowa. Od kilku miesięcy jednak prokuratorzy domagają się objęcia ich zbiorowym ubezpieczeniem od odpowiedzialności cywilnej. Na razie bez efektu.
