W dokumencie zawarte były ich żądania, w tym m.in. dziewięcioprocentowej podwyżki na następny rok. "Nauczyciel nie wariat - nie zamieni pracy w wolontariat" - to jedno z haseł, które przywieźli do Warszawy związkowcy. Było to nawiązanie do niskich płac, jakie otrzymują.
- Od tego, jak będziecie postrzegani, od tego, czy będziecie szanowani, zależy przyszłość tego kraju. Teraz widzimy, że młodzi ludzie, którzy kończą naukę, kończą studia, wyjeżdżają z tego kraju - przemawiał do zgromadzonych przed kancelarią Piotr Duda, przewodniczący krajowej Solidarności.
Oprócz podwyżek protestujący żądają także waloryzacji wynagrodzeń pracowników administracji i obsługi, zaprzestania prywatyzacji szkół, przywrócenia nauczycielom prawa przechodzenia na wcześniejszą emeryturę, a także rzeczowej i merytorycznej debaty o systemie polskiej edukacji.
- Praca nauczyciela wymaga pewnych predyspozycji. To nauczyciele ponoszą odpowiedzialność za wychowanie przyszłych pokoleń - powiedziała reporterowi Agencji Informacyjnej Polska Press (AIP) Bogusława Buda, przewodnicząca Organizacji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" w Rzeszowie.
- Ten rząd nie da nic od siebie, musimy wszystko wywalczyć. Jeżeli premier Kopacz mówi o dialogu, to po prostu kłamie. Gdyby ten dialog był, nie byłoby nas dzisiaj w Warszawie - powiedział Duda, czym wywołał aplauz wśród zgromadzonych w Warszawie.
Związkowcy liczyli, że wyjdzie do nich premier Kopacz i odbierze petycję. Zamiast prezes Rady Ministrów na scenie rozstawionej przed kancelarią pojawiła się minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska, która odebrała dokument od protestujących. Miała ona jednak problem, żeby zabrać głos, ponieważ sama jej obecność wywołała długie gwizdy. - To, że jestem ministrem edukacji narodowej, to znaczy, że jestem także ministrem nauczycieli - powiedziała szefowa resortu, po czym protestujący znowu ją zagłuszyli.
- Musimy zrozumieć, że mamy niż demograficzny, liczba uczniów w ciągu ostatnich 10 lat zmalała o 23 proc., z kolei nauczycieli jest mniej o 11 proc. - dodała Joanna Kluzik-Rostkowska. Powiedziała, że przez dekadę nakłady na edukację wzrosły o 15 mld zł, a w 2014 r. subwencja oświatowa wynosiła 40 mld zł.
Zdaniem minister szkolnictwa, jeśli nauczyciele nie poczuli poprawy po zwiększeniu środków na edukacje, to żądane przez Solidarność 9 proc. również nie poprawi ich sytuacji. Jej zdaniem żądania związkowców kosztowałyby budżet państwa ok. 4 mld zł.
Tłumaczenia minister edukacji nie trafiły do nauczycieli. - Dziękuję za waszą ciężką pracę. Teraz możecie krzyczeć - powiedziała przed zejściem ze sceny. Następnie związkowcy udali się pod Sejm.
Protest zorganizowany przez oświatową Solidarność nie był pierwszym w tym roku wyrazem sprzeciwu nauczycieli wobec braku podwyżek. Kilkanaście dni temu swoją akcję protestacyjną zorganizował Związek Nauczycielstwa Polskiego, w której udział wzięło 22 tys. osób. Postulaty ZNP różnią się przede wszystkim żądaniem większej podwyżki w 2016 r. - o 10 proc.
Nauczycielom po raz ostatni podniesiono płace we wrześniu 2012 r. W wyniku wzrostu płac stawka nauczyciela stażysty w chwili obecnej wynosi brutto 2265 zł, nauczyciela kontraktowego - 2331 zł, nauczyciela mianowanego - 2647 zł, nauczyciela dyplomowanego - 3109 zł.
Czytaj e-wydanie »