- Jestem zrozpaczony - załamuje ręce Wiesław Rakowski z Łaszewa. - W środę po południu poszedłem do pasieki i zobaczyłem pszczoły leżące pod ulami. Wszystkie martwe. Poległy gromadnie, część leżała przy wylotkach, reszta na polu.
Pszczoły giną. Ale wciąż możemy pomóc!
Nie w ciągu dnia!
Łącznie 70 rodzin, które pan Rakowski pielęgnował od lat w swoich pasiekach w Łasze-wie i Gołuszycach.
Przyczyna dramatu pszczelarza jest oczywista. - Pszczoły zatruły się nawozem, którym rolnik opryskał uprawy, gdy one na nich żerowały - mówi Wiesław Rakowski.
Problem w tym, że ten rolnik zrobił to w ciągu dnia. Wiadomo, że w tym czasie pszczoły pracują, zaś po zmierzchu i wcześnie rano siedzą w ulach. Stąd też zarządzenie dopuszczające opryski jedynie o tych porach. - Niestety, życie pokazuje, że rolnicy mają je za nic. Co jakiś czas słyszy się o stratach w pasiekach, ostatnio mieliśmy taki przypadek w Topolnie - przypomina Franciszek Koszowski, wójt gminy Pruszcz.
Sami go złapiemy
Poszkodowani pszczelarze udali się do wójta. - Jestem otwarty na wszystkie formy przeciwdziałania takim zachowaniom rolników, ale wiem z doświadczenia, że poruszanie Sanepidu czy Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska nie zdaje się na wiele. Pozwala ustalić, jaki dokładnie środek zabił pszczoły, ale co ze sprawcą? Droga do jego złapania jest bardzo długa.
Dlatego Koszowski powiadomił o sprawie policję i zarządził rozesłanie kurend po wsiach, w których przypomni o obowiązku chronienia pszczół przez rolników. Zaapeluje też o czujność. - Proszę ludzi, żeby zwracali uwagę na opryski w ciągu dnia i robili zdjęcia sprawcom, jeśli będą tego świadkami. Przecież każdy ma teraz telefon - zauważa wójt.
Chodzi o to, żeby zmusić sprawcę do wypłaty odszkodowania. - Które w wypadku 70 rodzin z pewnością będzie bardzo wysokie - zauważa Koszowski. Tymczasem zwracamy się do pszczelarzy o pomoc dla pana Rakowskiego. Odbudowa takiej pasieki może być dla niego niezwykle trudna.
Słodki kataklizm przed nami! Wyobraź sobie świat bez pszczół...Czytaj e-wydanie »