- Przedsiębiorczość to nie przestępstwo - pod takim hasłem odbyła się wczoraj konferencja w Centrum im. Adama Smitha. Z jakimi bulwersującymi przypadkami złego traktowania szefów firm przez urzędników się pan spotkał?
- Są to między innymi głośne sprawy Lecha Jeziornego, krakowskiego przedsiębiorcy oraz Andrzeja Długosza, który w momencie aresztowania był szefem rady nadzorczej Polskiego Radia. Jeziorny został w końcu uniewinniony. Andrzeja Długosza o wystawienie fikcyjnej faktury oskarżyła osoba, która leczyła się psychiatrycznie. Od czterech lat biznesmen czeka na rozpoczęcie procesu, podczas którego mógłby zostać oczyszczony z zarzutów.
- Wśród stosowanych przez urzędników metod, centrum wymienia „areszty wydobywcze”. Na czym one polegają?
- Przedsiębiorcę zamyka się na kilka miesięcy w areszcie. W tym czasie przesłuchuje się go tylko raz. Stawiając mu warunek: albo się przyznasz, albo siedzisz dalej. W taki sposób został potraktowany chociażby Lech Jeziorny.
- Posłowie chcą, aby urzędnicy płacili za swoje błędy. Kary miałyby wynieść nawet 12-krotność ich pensji.
- To jest kompletna bzdura. Wzrosną tylko łapówki, jakie będzie trzeba dać urzędnikom, aby „wykończyli” konkurencję. Skorumpowani pracownicy urzędów nie zmienią swojego zachowania. Oni jedynie zastanowią się, czy im się to opłaca - zapłacić karę, ale zyskać kilkaset tysięcy złotych łapówki.
- Co mogłoby poprawić sytuację przedsiębiorców?
- Fundamentalna sprawa - sądy muszą w końcu zacząć działać. Jeśli przedsiębiorca nie może porozumieć się z urzędnikami, powinien poprosić o pomoc wymiar sprawiedliwości. Sąd musi natychmiast - a nie po dziesięciu latach - wydać wyrok.
