
Sięgała po ciasteczka na najwyższej półce i straciła równowagę. Do końca życia będzie niepełnosprawna. Emerytka za wypadek, jaki zdarzył się w sklepie, zażądała od łódzkiej Biedronki 100 tys. zł i stałej renty po 990 zł miesięcznie.
Sięgając po ciastka, znajdujące się na najwyższej półce, stanęła na palcach, straciła równowagę i przewróciła się tak nieszczęśliwie, że po upadku na lewe biodro i lewą rękę doznała m.in. złamania kości udowej i łokcia. Ponieważ zarówno spółka, jak i jej ubezpieczyciel odmówili wypłaty rekompensaty i renty, sprawa trafiła do sądu.
CO ORZEKŁ SĄD? KLIKNIJ DALEJ

Z ustaleń Sądu Okręgowego w Łodzi wynikało, że gdy kobieta sięgała po ciastka, inne opakowania zaczęły spadać. Próbowała je łapać - w tym momencie straciła równowagę i upadła. Pracownik ochrony sklepu przyniósł krzesło, żeby mogła usiąść.
Kobieta zadzwoniła po siostrę i wnuczkę, które zdecydowały o wezwaniu pogotowia ratunkowego. Okazało się, że powikłania są na tyle poważne, że strasza pani do końca życia będzie niepełnosprawna. Sąd badał, czy do wypadku nie przyczyniły się zaniedbania pracowników sklepu. Ani pokrzywdzona, ani personel nie stwierdzili, by kobieta przewróciła się z powodu śliskiej podłogi, rozsypanych tam produktów czy pudeł utrudniających sięganie po produkty.
Sąd uznał, że sięgając na wysoką półkę, klientka mogła poprosić kogoś z pracowników, by jej pomógł. Nie zrobiła tego. Ponieważ nie wykazała, by do wypadku doszło z powodu jakichkolwiek niedopatrzeń sklepowego personelu, sąd odrzucił jej żądanie rekompensaty i renty. Uznał, że nie można odpowiedzialności sklepu wywodzić z faktu, że ciastka ułożone były na regale zbyt dla niej wysokim.
Trudno uznać, że każde sięgnięcie po produkt umieszczony na górnej półce sklepowej grozi utratą równowagi i wypadkiem. Gdy towar znajduje się poza zasięgiem klienta, standardowym postępowaniem jest zwrócenie się do personelu z prośbą o pomoc.