Ta historia wstrząsnęła Australią. O sprawie napisał "The Sydney Morning Herald" (wiadomości przytacza wp.pl).
Policja nie ujawnia danych Australijczyka. Wiadomo tylko, że mieszka on w miejscowości Latrobe Valley w stanie Wiktoria. Przez 30 lat gwałcił swoją córkę. Kobieta urodziła czworo dzieci. Jedno z nich zmarło, a pozostała trójka ma poważne problemy zdrowotne.
Kobieta odważyła się pójść na policję dopiero w czerwcu 2007 roku. Wcześniej bała się, ponieważ ojciec groził jej i dzieciom. Milczała nawet wówczas, gdy w 2005 roku po informacjach od sąsiadów, dom odwiedziła policja. Nie wiadomo, dlaczego przez tyle lat nikt się nie zainteresował jej sytuacją, mimo że dzieci urodziły się w dużych szpitalach w Melbourne.
Mężczyzna wszystkiemu zaprzecza. Twierdzi, że nie jest ojcem dzieci. Potwierdza to jego żona, która tłumaczy, że mimo mieszkania z gwałcicielem, córką i jej dziećmi pod jednym dachem, nie miała pojęcia o dziejącym się koszmarze. Jednak testy DNA potwierdziły, że ojcem dzieci jest ich dziadek.
Proces ma rozpocząć się w listopadzie. Australijska prasa porównuje mężczyznę do Josefa Fritzla z austriackiego Amstetten. Fritlz został w tym roku został skazany na dożywocie za 24-letnie uwięzienie swojej córki, gwałty na niej i spłodzenie z nią siedmiorga dzieci.