Sąsiad był czujny
Zaczęło się od tego, że 18 sierpnia ub. roku jeden z mieszkańców bloku przy ul. Gniazdowskiego we Włocławku zadzwonił pod numer alarmowy policji - 997 z informacją, że do mieszkania jego sąsiadów prawdopodobnie się włamano.
Zgłaszający usłyszał hałas dobiegający z mieszkania sąsiadów w czasie, gdy nikogo w nim być nie powinno. Zaniepokojony wyszedł na klatkę schodową. I wtedy zauważył zbiegających ze schodów mężczyzn.
Czytaj: Kto i dla kogo ukradł pięć bentleyów? [zdjęcia, wideo]
Schował się w krzakach
Policjanci, którzy przyjechali na miejsce przestępstwa, potwierdzili, że we wskazanym mieszkaniu doszło do włamania. I rozpoczęło się poszukiwanie włamywaczy. Jeden z nich - 39-latek schował się w krzakach na terenie byłej jednostki wojskowej. Miał przy sobie reklamówkę z częścią skradzionych łupów. Były w niej repliki starodruków, monety, biżuteria i inne wartościowe przedmioty. Kolejnych dwóch złodziei, 31- i 36-latka, policjanci znaleźli w jednym z włocławskich hoteli. Wszyscy zatrzymani pochodzą z Krakowa.
Kto był zleceniodawcą?
Śledztwo wykazało, że z mieszkania zginęły m.in. dwie kopie najstarszego druku polskiego, tj. kalendarza na 1474 rok, album z zawartością dwunastu medalików, kopia monety angielskiej, dwie kopie monet rzymskich, plakietka Mennicy Państwowej w Warszawie z wizerunkiem Juliusza Słowackiego, dwa oryginalne medale z wizerunkiem Juliusza Słowackiego - jeden z 1909 roku, a drugi z 1927 r., cztery kopie polskich talarów, dwa medaliki z wizerunkiem A. Mickiewicza.
Oskarżeni byli już wcześniej karani, a dwóch z nich działało w warunkach recydywy. Niestety, nie udało się ustalić, na czyje zlecenie dokonali włamania we Włocławku.
Czytaj e-wydanie »
