Przymrozki zjadły część owoców

- Przez trzy noce maszynami mieszaliśmy powietrze, żeby „osuszyć mróz”, ale straty i tak będą - mówi Aleksandra Szulc, właścicielka sadów czereśniowych w podbydgoskich Szczutkach (gm. Sicienko). - Słupki niektórych kwiatów już poczerniały i czereśnie tam nie wyrosną.

Duże różnice na minusie
- W niektórych częściach naszego regionu słupek rtęci spadał w nocy do minus trzech stopni Celsjusza, ale lokalnie było nawet minus siedem stopni i to już stwarza spore problemy tam, gdzie drzewa owocowe były w pełni kwitnienia - twierdzi Małgorzata Kołacz z Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie.

W Wielkopolsce, na terenie „Sadów Dolina Noteci”, palono słomę, żeby nieco podnieść temperaturę. Wykorzystano także treningowe obloty śmigłowców do mieszania powietrza. Bo zimne powietrze osiada (w niżej położonych kwaterach powstają tzw. zastoiny mrozowe) i dlatego sadownicy ratują drzewa mieszając powietrze.

Ogrodnicy boją się Zośki
Zdaniem doradcy z Minikowa, problem może dotyczyć przede wszystkim wcześniejszych odmian czereśni, gruszy i śliw. - By móc ocenić straty, trzeba będzie trochę poczekać - wyjaśnia Małgorzata Kołacz. - W przypadku śliw mogą one dojść do 30 proc.

- Na szczęście mamy późniejsze odmiany czereśni, więc w tej części sadów strat nie ma - mówi Wojciech Klimkiewicz, sadownik z Wtelna (gm. Koronowo). - Niektóre śliwy kwitły w czasie przymrozków i tam będzie gorzej.

Jednak w sadach Klimkiewicza rosną głównie jabłonie. - Dlatego na razie jestem spokojny, chociaż obawiam się pogody w maju - dodaje. - Tak zwani zimni ogrodnicy i zimna Zośka (12 - 15 maja -przyp.red.) mogą zrobić wiele złego, jeśli kwiaty będą rozwinięte, albo pojawią się już zawiązki owoców. Te ostatnie może uszkodzić nawet spadek temperatury do minus 1 stop. Celsjusza.

Pszczołom jest za zimno
- Problemem jest także to, że przy tak fatalnej pogodzie pszczoły prawie nie latają, więc nie zapylają kwiatów w sadach - zauważa Aleksandra Szulc. - Chyba jest im za zimno.

- To prawda, bo pszczoły wylatują z ula, gdy temperatura wynosi co najmniej 10 stopni Celsjusza - mówi Sławomir Wnuk, pszczelarz z Lniana (powiat świecki). - Wtedy wylatują, żeby się napić. Dopiero, gdy temperatura dochodzi do plus piętnastu stopni, zaczynają zapylać rośliny.

Obok jego pasieki jest mały sad, a w nim śliwy i drzewa czereśni. - Niestety nawet na nich pszczół jest bardzo mało, chociaż do kwiatów mają tak blisko - dodaje Wnuk.

Osłabione dokarmiają
Przymrozki gorzej znoszą drzewa w słabej kondycji. Dlatego sadownicy starają się je dokarmić. - Na przykład stosując zabiegi z aminokwasami, a nawet z algami morskimi - dodaje Klimkiewicz.

W słabej kondycji są także oziminy, którym zaszkodziła przede wszystkim mroźna i bezśnieżna zima. Rolnicy twierdzą, że kwietniowe przymrozki „dobiły” osłabione uprawy zbóż i rzepaku.

Truskawki też oberwały
- Podczas ostatnich przymrozków ucierpiały także niektóre plantacje truskawek - mówi Małgorzata Kołacz.

Potwierdza to Maciej Górski z Bochlina (w gminie Nowe), który truskawki ekologiczne uprawia na ok. 100 ha. Dodaje, że wiele zależało od odmiany. - Rośliny, które przetrwały szok termiczny, mogą to odchorować i wtedy wydadzą drobniejsze truskawki - mówi Górski.

Gospodarz woli się tym nie przejmować, tym bardziej że od lat ma inny problem - ze znalezieniem pracowników do zbioru owoców.