- W Nadleśnictwie Białowieża, najbardziej dotkniętym kilkuletnią gradacją kornika, przy szlakach komunikacyjnych stoją dziesiątki tysięcy martwych i osłabionych świerków oraz innych drzew, często połamanych i zawieszonych na sąsiednich - mówi Jarosław Krawczyk, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. - Stwarzają one zagrożenie dla zdrowia i życia osób odwiedzających Puszczę Białowieską i dlatego są sukcesywnie usuwane, aby zapewnić bezpieczeństwo publiczne. Niestety, te prace cały czas są utrudniane przez aktywistów związanych z tzw. Obozem dla Puszczy.
Trybunał Sprawiedliwości swoje, minister swoje. A Puszcza Białowieska nadal jest wycinana (wideo)
Jak podaje rzecznik 13 września na terenie tego nadleśnictwa wycinano uschnięte bądź połamane, opierające się o inne, drzewa znajdujące się w pasie przy drodze.
- Działania te są zgodne z postanowieniem Trybunału Sprawiedliwości UE z 27 lipca tego roku - dodaje Jarosław Krawczyk. - Teren, na którym prowadzone są prace, jest objęty okresowym zakazem wstępu. Oznacza to, że osoby, które nie mają specjalnych uprawień, nie mogą tam przebywać. Aktywiści z Obozu dla Puszczy nie tylko łamią notorycznie ten zakaz, a więc prawo, a także nieustannie podejmują próby blokowania prac na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa publicznego, przykuwając się do maszyn leśnych.
Straż Leśna w takich przypadkach jest zmuszona zabezpieczać pracujące tam osoby i sprzęt oraz samych aktywistów z organizacji ekologicznych. 13 września, po raz kolejny doszło do próby zablokowania maszyn. Na filmie nagranym przez jednego ze strażników leśnych widać jak młody mężczyzna z kawałkiem metalowej rury na jednej ręce rzucił się w kierunku forwardera, biegnąc po leżących na ziemi kłodach. Strażnicy leśni starali się mu to uniemożliwić i odciągnąć go na bezpieczną odległość.
- Warto pamiętać, że w tego rodzaju sytuacjach Straż Leśna, zgodnie z art. 47 ustawy o lasach z 1991 r., ma prawo stosować środki przymusu bezpośredniego - dodaje Jarosław Krawczyk. - To udało się im dopiero po kilku minutach, ponieważ mężczyzna, zablokowany pomiędzy pniami, cały czas się szarpał, obejmował nogami i rękami pnie, kurczowo się ich trzymał, chcąc utrudnić odciągnięcie go przez strażników.
W końcu został wyciągnięty spomiędzy pni i odniesiony kilka metrów dalej. Straż Leśna po powstrzymaniu mężczyzny, z własnej inicjatywy, wezwała pogotowie. Mężczyzna po przewiezieniu do szpitala i badaniu lekarskim został zwolniony. W tym samym czasie kolejni aktywiści starali się podejść w pobliże maszyny. Strażnikom udało się ich powstrzymać.
- W żadnej z wyżej opisanych sytuacji nie ma w zachowaniu Straży Leśnej rzekomej brutalności, nie ma uciskania krtani, wykręcania kończyn czy „rzucania w błoto”, jak to opisywały niektóre media i sami aktywiści - dodaje rzecznik.
Przeczytaj też: Zamieszkali w obozie w środku lasu. Bronią puszczy