- Jak się pan czuje w roli renegata?
- Są nerwy, bo nie była to łatwa decyzja. Ale nie mogę dalej udawać, że Platforma Obywatelska działa dla dobra mieszkańców naszego miasta. Czas przerwać milczenie. Czas powiedzieć do niektórych kolegów i prezydenta: przypomnijcie sobie, że macie służyć ludziom.
Kiedy pożegnanie?
- Nie jest członkiem PO, więc żegnam się tylko z klubem tej partii. W środę podczas sesji Rady Miejskiej ogłoszę swoją decyzję.
- Może pan usłyszeć: zdrajca. W końcu dzięki Platformie zdobył pan mandat radnego.
- To prawda, ale nie ja zdradziłem Platformę, tylko ona mieszkańców. Jestem przekonany, że część kolegów z klubu postawi na mnie krzyżyk. Będą jednak i tacy, którzy w głębi serca pomyślą, że moja decyzja o odejściu jest przemyślana i słuszna.
Przeczytaj także: Grudziądzcy radni komisji rewizyjnej biją na alarm: - Uzdrowić finanse szpitala. Szybko!
- Inni radni też rozważali odejście?
- Z kilkoma kolegami łączy mnie pogląd, że w naszym klubie i w mieście dzieje się źle.
- To zacznijmy od klubu.
- Jest napięta atmosfera, a przewodniczący Paweł Kapusta wywiera silną presję, żeby głosować tak jak prezydent przykazał. Z bólem muszę przyznać, że niektórzy radni z mojego klubu zapomnieli, że powinni pracować dla ludzi, a nie dla prezydenta. Symbolem tego nastawienia jest zachowanie Pawła Kapusty, który na jednej z sesji przed wakacjami uniemożliwił zabranie głosu przez przedstawiciela związkowców z Domu Pomocy Społecznej.
- Nie pamiętam, żeby pan wówczas protestował.
- Przyznaję, że w wielu sprawach milczałem. Presja była jednak ogromna. Żałuję, że wcześniej nie powiedziałem: dosyć.
- Starając się o mandat nie wiedział pan, że w samorządzie też jest dużo polityki i twardej gry?
- Nie sądziłem, że aż tak bardzo dominują układy i układziki.
- Grudziądzka Platforma to partia układzików?
- Nie mogę wrzucać wszystkich do jednego worka. Dominuje jednak przekonanie, że celem numer jeden jest władza. Do końca świata i jeden dzień dłużej. Ludzie to widzą. Wiele razy oberwałem za to, że godzę się na niektóre posunięcia.
- Kto korzysta na tym, że Grudziądzu od kilku lat karty rozdaje Platforma?
- Bogaci. Z biednymi się nie rozmawia. Oni zostają na marginesie.
- Przykłady?
- Kilka dni temu rozmawiałem ze starszą kobietą, która jest zrozpaczona wysokimi stawkami za śmieci, które uchwaliliśmy. Nazwała nas szubrawcami, którzy wyciągają od ludzi pieniądze. Zgadzam się z nią, bo uchwała śmieciowa, którą przyjęliśmy jest bardzo niesprawiedliwa zwłaszcza dla samotnych osób. Ja też za nią głosowałem i wiem, że to był błąd. Stawki za śmieci powinny być bardziej zróżnicowane.
- Jakie błędy popełnia prezydent?
- Przede wszystkim otoczył się niewłaściwymi ludźmi. Nie panuje też na tym, co dzieje się w miejskich spółkach. Mam tutaj na myśli głównie Solanki i Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Nieruchomościami. Przecież wyprzedawanie kamienic przez tę spółkę woła o pomstę do nieba. Lokatorzy nie znają swojego jutra. Inwestują w swoje mieszkania, a z dnia na dzień dowiadują się, że mają je opuścić.
- Grudziądz jest w budowie. Tego prezydentowi nie może pan odebrać.
- I nie odbieram. Cieszę się, że pozyskano na inwestycje dużo pieniędzy z Unii, za które wyremontowano i wybudowano m.in. drogi. Problem tylko w tym, że nie uporano się z biedą i bezrobociem. Strefa ekonomiczna jest praktycznie pusta, a inwestorów nie widać.
- Będzie pan w radzie opozycjonistą wobec PO?
- Będę radnym niezrzeszonym popierającym wszystkie uchwały, które są korzystne dla mieszkańców.