Wielu polityków, w tym europejskich, krytycznie ocenia bezwarunkową politykę miłości względem USA bez oglądania się na bliższych sąsiadów. Czy faktycznie kochamy Amerykę bezwarunkowo?
- Uważam, że to prawicowa fascynacja siłą i potrzeba wsparcia ze strony większego patrona - mówi Radosław Sikorski, europoseł, wcześniej minister spraw zagranicznych, a w latach 2005-2007 minister obrony narodowej. - Po drugie - stawianie swoich obsesji ideologicznych ponad interes narodowy. PiS uważa, że Trump może być nacjonalistą wobec wszystkich, ale nie wobec nas, bo przecież reszta świata go nie lubi, a my go kochamy, więc nas nie zdradzi. To interes polityczny dla obu stron. Trump pokazuje proszę - mam poparcie w Europie, bo na moje przemówienie przyszły tłumy. PiS może mówić, że nie jest izolowane bo przecież przyjeżdża do nas Trump.
Przepowiednie na 2019 rok. Co się spełniło? Zobaczcie
- Kiedy prezydent Trump ogłosił, właściwie nie wiadomo dlaczego, że zdradza Kurdów, to prezydent Duda zatweetował - przyjaźń z USA jest tylko uzupełnieniem naszego zakorzenienie w Europie. Pomyślałem: „O! Uczy się”. Ale po paru dniach mu przeszło - dodaje Sikorski. - Takie podejście wynika z tego, że na samym szczycie prawicy mamy osobowość autorytarną, która nie potrafi nawiązać relacji równości z innymi ludźmi i innymi przywódcami, a już tym bardziej nie potrafi operować w środowisku którego nie potrafi zdominować. To widać w PE, gdzie koledzy z PiS są w szoku - PiS wygrało wybory, ma więcej mandatów, a tu? Przegrywają kolejne głosowania. Tymczasem, żeby wejść do dyrektoriatu UE trzeba przez parę lat terminować. Mamy mniejszą pulę akcji niż Niemcy czy Francuzi. To nie świadczy o tym, że jesteśmy gorsi czy nas sekują, tylko mamy mniej ludności. Mamy pewne karty, którymi można grać ale jak się jest słabszym to trzeba grać umiejętnie, a nie próbować dyktować warunki innym.
Cała rozmowa z Radosławem Sikorskim do przeczytania na www.pomorska.pl już w poniedziałek, 16 grudnia 2019.
