www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
- Wybrał Pan już swoich zastępców?
- Nie, to decyzja, która na mnie jeszcze czeka. A do tego uzależniona od tego, jak ostatecznie ukształtuje się Rada Miasta. Wszystko wskazuje na to, że Platforma Obywatelska będzie w niej tworzyć koalicję z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. W tej sytuacji myślę, że jednym z moich zastępców na pewno będzie przedstawiciel SLD. Co do pozostałych to tak jak zwykle decydować będą: kompetencje, uczciwość i służbowa lojalność rozumiana w ten sposób, że prezydent ponosi odpowiedzialność, w zamian za dobre doradzanie i pomoc. W skrócie będą chciał mieć przy sobie osoby kreatywne, pozytywnie myślące i potrafiące budować dobrą atmosferę.
Przeczytaj również: Rafał Bruski prezydentem Bydgoszczy! Sondaż Gazety Pomorskiej
- A co z pracownikami Urzędu Miasta?
- Przychodząc trzy lata temu do urzędu wojewódzkiego nie było wielkiej rewolucji kadrowej i tak samo będzie teraz. Dla mnie podstawa to kompetentny urzędnik, bo dzięki niemu urząd jest silny. W bydgoskim magistracie pracuje kilkaset osób załatwiających tysiące różnych spraw. Na pewno nie zamierzam dezorganizować im pracy. Niestety, kilku zaangażowało się w negatywną kampanie w stosunku do mojej osoby. Myślę, że oni czują dyskomfort już dzisiaj, a i mnie byłoby niezręcznie współpracować z nimi w przyszłości. Na szczęście to są jednostki.
Przeczytaj również: Wieczór wyborczy Rafała Bruskiego [wideo, relacja na żywo]
- Wejdzie Pan do ratusza w komfortowej sytuacji, bo z solidnym poparciem Rady Miasta.
- Umiejętność współpracy z radą to bardzo istotna kwestia. Mój poprzednik tego nie potrafił, ale prawo daje olbrzymią władzę prezydentowi, który - jak pokazało osiem ostatnich lat - nie musi mieć twardego wsparcia, aby realizować to, co chce. Przy takiej formie współpracy rada jednak się podzieliła. Rozłamy były też w samych klubach i ostatecznie rada tworzyła mało zorganizowany twór. Wierzę jednak, że bez względu na polityczne wizje radnych dobre projekty będą miały ich akceptację.
- Jakie cele stawia Pan sobie na początek prezydentury?
- Podstawowy to metropolia bydgoska, która do tej pory była tylko hasłem. W tej materii będę chciał się wkrótce spotkać ze starostą bydgoskim, wójtami i burmistrzami miast naszego powiatu. Jako powiat i miasto będziemy bowiem mieli prawie pół miliona mieszkańców. Tak silny głos nie będzie mógł być pomijany ani w Urzędzie Marszałkowskim, ani w rządzie w Warszawie. Nie możemy jednak czekać na żadne ustawy. Musimy sami zacząć ją tworzyć i przede wszystkim wiedzieć, co chcemy robić. Wszystkie inne sprawy będą konsekwencją próby stworzenia tej jedności.
- A co będzie ze spółkami miasta?
- Mój konkurent zapowiadał, że chcę je prywatyzować i oddać w ręce kilku oligarchów. Dla mnie spółki miejskie są bardzo ważne, o ile są dobrze zarządzane i dobrze funkcjonują. W wielu obszarach są monopolistami na rynku usług i wielką nieroztropnością byłoby pozbywać się tego typu przedsiębiorstw. Nie mam i nigdy nie miałem wobec nich żadnych zamiarów prywatyzacji. Zwyczajnie nie ma takiej potrzeby.
Więcej we wtorkowym, papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"
Udostępnij