Pierwszy górski etap Tour de Pologne i już Rafał Majka na czele! Polski kolarz kapitalnie przejechał 190-kilometrowy odcinek z Zakopanego do Szczyrbskiego Jeziora na Słowacji. Do mety dojechało kilkudziesięciu najmocniejszych rywali, ale na finiszu to Majka był najmocniejszy.
W czwartek Tour de Pologne po raz pierwszy w historii wjechał na Słowacji: 5. etap rozpoczął się w Zakopanem, a kończył w Szczyrbskim Jeziorze (190 km). To był pierwszy z dwóch górskich etapów, ale zdaniem większości kolarzy, jednak łatwiejszy. Na trasie znajdowało się pięć górskich premii - wszystkie na Słowacji - ale z niezbyt długimi i stromymi podjazdami. To samo finisz. Meta to najwyższy punkt całego wyścigu (1313 m n.p.m.), ale maksymalne nachylenie podjazdu to było zaledwie 5,5 proc. Śmieszna wartość dla weteranów Tour de France, którzy wspinają się i na trzy razy bardziej strome ścianki.
Być może dlatego faworyci spokojnie czekali w peletonie na rozwój wydarzeń na trasie. Początkowo uciekało ośmiu kolarzy, a wśród nich Paweł Bernas i liczący na odzyskanie koszulki najlepszego górala Maciej Paterski (obaj CCC Polsat Polkowice). Ucieczka nie miała jednak wielkiej przewagi, najwyżej około 3 minut. Potem było kilkunastu zawodników na czele, ale przed finałowym podjeździe zostali dogonieni przez około 50 najmocniejszych kolarzy.
Przed metą próbował jeszcze zaatakować ubiegłoroczny zwycięzca Pieter Weening (Orica), ale nie wytrzymał tempa. Potem atakowali jeszcze Hiszpanie z Movistaru, ale też nic nie ugrali.
Majka jechał w głównej grupie, twarz sugerowała już mocne zmęczenie i zaczęliśmy drżeć o jego formę. Niepotrzebnie. Na ostatnich kilkuset metrach Polak przesunął się na czoło i na finiszu okazał się najmocniejszy.
- Dziękuję ekipie za ciężką pracę od początku etapu, ja tylko starałem się odeprzeć ataki na ostatnich kilometrach. Finisz był pod górkę i taki właśnie mi pasuje. Nie czułem się tak mocny, ale pod koniec było już dobrze. Nie denerwowałem się atakami rywali, spokojnie czekałem. Cieszę się, że mogłem odwdzięczyć się kibicom za wsparcie - powiedział na mecie kolarz Tinkoff-Saxo w wywiadzie dla TVP.
To pierwsze polskie zwycięstwo w TdP od 10 lat. W 2004 roku wygrał etap w Karpaczu Marek Rutkiewicz, który w czwartek też był w czołówce i liczy się w klasyfikacji generalnej.
Majka do lidera Petra Vakoca traci tylko sekundę. Nikt sobie nie wyobraża, żeby w piątek młody Czech obronił się przed atakami naszego asa na najtrudniejszym etapie w Bukowinie Tatrzańskiej.