Załodze sklepu z trudem udało się wyprosić klientów. Jeszcze trudniejsze okazało się wezwanie pomocy. Zareagowali jedynie strażacy, którzy przez ponad godzinę podtrzymywali słabnące zwierzę, czekając na przyjazd służb weterynaryjnych.
Lekarze odmawiali, zareagował dopiero powiatowy lekarz weterynarii Maciej Bachurski, który pojawił się na miejscu i poddał jelonka wstępnym oględzinom. Miał ciężkie obrażenia, strzaskaną czaszkę, z nozdrzy dosłownie lała mu się krew.
Prawdopodobnie wpadł wcześniej pod samochód. Dr Bachurski zastosował środek usypiający, dzięki czemu można było zwierzę zabrać ze sklepu na bardziej szczegółowe badania.