Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy rozłożyli ręce i nie pomogli rannemu zwierzęciu

Redakcja
Gmina ma obowiązek zająć się rannym dzikim zwierzęciem. Dlatego ma podpisaną umowę z kliniką weterynaryjną
Gmina ma obowiązek zająć się rannym dzikim zwierzęciem. Dlatego ma podpisaną umowę z kliniką weterynaryjną Fot. Andrzej Banaś
Na początku miesiąca uczniowie Zespołu Szkół w Osielsku, w drodze na lekcje, zauważyli zaplątanego w siatkę ptaka. Pomogli mu wyplątać się z drutów, jednak zwierzę było ciężko ranne. Ostrożnie zanieśli je więc do szkoły i poprosili o pomoc nauczycielkę.

- Ptak był wielkości gołębia - opowiada Renata Polasik, wychowawczyni klasy szóstej. - Niestety, nie byliśmy w stanie stwierdzić, jakiego był gatunku. Karolina, Marta, Amelka, Ola oraz Filip znaleźli w szkole kartonik i tam go delikatnie ułożyli.

Gmina odesłała z kwitkiem

Wychowawczyni zadzwoniła do urzędu gminy z prośbą o pomoc. Usłyszała, że najlepiej odłożyć zwierzę, tam gdzie się je znalazło. Gmina nie zajmuje się bowiem rannymi ptakami. - I co ja miałam powiedzieć dzieciom? - zastanawia się kobieta. - Że dorośli je zawiedli? Przecież urzędnicy dali tym młodym ludziom okropny przykład. Jako pedagodzy uczymy uczniów współczucia i tego, że w takich sytuacjach trzeba reagować. Dzieci postąpiły bardzo dobrze. Tym bardziej, że nie tak dawno dwóch chłopców z naszej gminy odebrało nagrodę od nadleśnictwa za udzielenie pomocy zranionemu zającowi.

Urzędnik, z którym rozmawiała nauczycielka, twierdził, że ten, kto znalazł zwierzę, powinien się nim zająć, zawieźć je do kliniki weterynaryjnej i pokryć koszty leczenia. W referacie ochrony środowiska usłyszeliśmy dokładnie to samo. - Na szczęście pomoc zaoferowała pani Natalia Czerkas-Dobkowska, która prowadzi lecznicę w okolicy Niemcza - relacjonuje Polasik. - Jedna z uczennic zadzwoniła do swojej babci, która błyskawicznie przyjechała do szkoły i zawiozła rannego do kliniki. Niestety jego stan był bardzo ciężki.

Okazało się, że ptak ma uszkodzone kręgi szyjne. Mimo fachowej opieki, nie udało się go uratować.

Z zapytaniem o to, do kogo się zwrócić, gdy znajdziemy ranne dzikie zwierzę, zwróciliśmy się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy. - Te kwestie dokładnie regulują obowiązujące przepisy - odpowiada Dariusz Górski, rzecznik prasowy RDOŚ. - Na podstawie ustawy organem w zakresie ochrony przyrody jest m.in. wójt, burmistrz i prezydent miasta. Należy jednoznacznie uznać, że kwestie rannych zwierząt dziko żyjących i wymagających pomocy pozostają w kompetencjach i obowiązkach samorządu. Pomocy mogą udzielać ośrodki rehabilitacji zwierząt oraz lekarze weterynarii. Kwestią uzgodnień pomiędzy gminą oraz ośrodkiem jest wytypowanie placówki, do której będą przekazywane zwierzęta.

Pomoc to obowiązek gminy

Wczoraj ponownie zadzwoniliśmy do referatu ochrony środowiska w Osielsku. Tym razem usłyszeliśmy, że gmina ma obowiązek zareagować. - Mamy podpisane umowy z kliniką weterynaryjną i z firmą zajmującą się utylizacją padliny - tłumaczy Marzena Alińska, kierownik referatu. - W przypadku rannego zwierzęcia, po sprawdzeniu, czy rzeczywiście takie zdarzenie ma miejsce, informujemy o tym klinikę i jej pracownicy się nim zajmują. Takich zgłoszeń mamy bardzo dużo.

Dlaczego w tej sytuacji było inaczej? - Nie mogę się wypowiadać na ten temat, ponieważ nie byłam przy tej rozmowie - ucina Alińska.

***

wideo: STORYFUL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska