Spuścizna po Wędzyńskim
Elana Toruńw drugiej lidze piłkarskiej nie występuje pierwszy raz. Drużyna żółto-niebieskich grała w niej przed reformą rozgrywek, od kilku sezonów jest praktycznie stałym bywalcem drugoligowych boisk. Ale w takiej, jak obecnie, sytuacji zespół nie był jeszcze nigdy.
Z końcem marca br. klub na stanowisko trenera pierwszej drużyny zatrudnił Grzegorza Wędzyńskiego. Co pozostawił ten szkoleniowiec po 172 dniach pobytu w Toruniu? Piłkarskie zgliszcza. Drużyna dzierży "czerwoną latarnię". Od lidera - Lecha Rypin, notabene beniaminka, dzielą ją 22 punkty. Ale prawdziwe "mistrzostwo" żółto-niebiescy osiągnęli w rubryce bilans bramek. Liczby 1-19 brutalnie pokazują niemoc. Jak w Toruniu Wisła długa i szeroka takiej sytuacji Elana jeszcze nie miała.
Wędzyński, który miał być mężem opatrznościowym toruńskiej piłki, okazał się wielkim nieudacznikiem. To najdelikatniejsze określenie dla jego szkoleniowej spuścizny w Toruniu. Mając duże możliwości nie przygotował jednak zespołu. Motorycznie przedstawia on dziś obraz nędzy i rozpaczy. Żadnym usprawiedliwieniem dla trenera nie może być fakt, że Elanę dotknęła plaga kontuzji (Mikołajczak, Rogóz, Regulski, Świderek, Więckowski). Przyszli przecież nowi zawodnicy, w większości z bogatym CV; to: Białek, Dzienis, Kamiński, Kowalski, Popis i Sulej. Jest w klubie grupa zdolnych młodych piłkarzy. Ale nikt z nich wszystkich nie czuje się mocny, aby podjąć wyzwanie w postaci walki o drugoligowe punkty.
Dlatego Elana jest dziś tam, gdzie być w żadnym razie nie powinna. Przed zespołem, owszerm, jeszcze sześć ligowych kolejek. Ale bądźmy poważni; szanse na zdobycie w nich takiej liczby punktów, która zagwarantuje opuszczenie strefy spadkowej i spokojne przepracowanie okresu zimowego, przekracza możliwości tej drużyny.
Wszystkie ręce na pokład
KOMENTARZ "POMORSKIEJ"
Hasło, które powinno obowiązywać od dziś w Toruniu brzmi: Ratujmy Elanę. Natychmiast!
Trzeba być pełnym wielkiego uznania dla Roberta Kościelaka, który przyjął propozycję objęcia opieki nad zespołem w takiej akurat sytuacji. Szkoleniowiec nie pierwszy raz podjął się podobnej roli - w konkretnym przypadku tej drużyny: strażaka! Kościelak jest dobrym człowiekiem, potrafi rozmawiać z piłkarzami. Przede wszystkim zna trenerski warsztat. Ale w obecnej sytuacji potrzebuje ogromnego wsparcia.
Choćby ode strony fizjologicznej. Piłkarze powinni przejść badania lekarskie, przede wszystkim z pomiarem mocy maksymalnej, które określą ich możliwości motoryczne i pozwolą zindywidualizować trening. Klub potrzebuje na to pieniędzy i wsparcie różnych ośrodków jest tu nieodzowne. Także sami zawodnicy powinni dać coś od siebie. Co? Najlepiej wiedzą sami.
- Nie godzimy się z perspektywą gry w trzeciej lidze - usłyszałem wczoraj z ust Wojciecha Cedro, prezesa piłkarskiej spółki. - Nasze działania dotyczące przyszłości klubu intensyfikujemy. Rozmawiamy z osobami, w różnych konfiguracjach, które chcą mieć w Toruniu ligowy zespół z prawdziwego zdarzenia. Jestem zatem optymistą - podkreśla sternik Elany.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!