- Mam świadomość, że nie wszystkim podobały się działała w ramach tego projektu - mówiła w czwartkowy wieczór Karina Dzieweczyńska, kurator "Przebudzenia", tuż przed wernisażem wystawy Roberta Kuśmi-rowskiego. - Spodziewałam się głosów krytyki, ponieważ to co zaproponowaliśmy było dość odważne. Wybór artystów był jak najbardziej świadomy. Chcieliśmy przedstawić twórców reprezentujących najciekawsze zjawiska w polskiej sztuce.
Reaktywacja
Jako ostatni próbkę swoich możliwości pokazał Robert Kuśmirowski, który na potrzeby wystawy zaadaptował jedną z sal świeckiego zamku. Głównym akcentem była tafla błota, w której leżały zanurzone różnego rodzaju przedmioty. Te same, które w sierpniu zbierał od mieszkańców. Wiele z nich zostało odpowiednio przeciętych, po to, aby sprawiały wrażenie zatopionych głębiej. Oglądający mieli mieszane uczucia. Jednym podobało się, inni mówili półgłosem, że takie dzieła to oni samo mogą robić i to bez etykietki - artysta. Wystawiono również starą gablotę z różnego rodzaju drobiazgami i obraz, który powstał w trakcie wernisażu. Był on dość niezwykły ze względu na wykorzystane materiały. Płótno, pokryte błotem, Kuśmirowski "zmywał" farbami, w efekcie czego powstawała niezwykła mozaika.
Romuald Dworakowski, kierownik OKSiR w Świeciu jest zadowolony z efektów pierwszego etap "Przebudzenia", które będzie mieć swoją kontynuacje. - Nowy projekt będzie nosić nazwę "Przebudzenie - reaktywacja" - wyjaśnia. - Oczywiście dojdzie on do skutku tylko wtedy, gdy otrzymamy na ten cel dotację z Ministerstwa Kultury. Nie robimy tego za własne pieniądze. Myślę, że to istotna uwaga, dla tych, którzy pytają kto za to płaci?