W ubiegłym roku utrzymanie hali kosztowało 1,080 mln zł. Dotacja z miasta wynosiła ponad 700 tys. zł. - Naszym zadaniem było pokryć tę różnicę i zasadniczo powiodło się to - podkreśla Tomasz Keller, prezes Vistula Park, spółki zarządzającej świecką halą widowiskowo-sportową. - Roczny bilans zamknęliśmy deficytem rzędu 10 tys. zł, co przy tak dużych kwotach nie ma większego znaczenia.
Realne wymagania
Jaki będzie ten rok? Prezes jest przekonany, że jeszcze bardziej pomyślny pod względem finansowym. Tego też oczekuje miasto, które zapowiada stopniowe przykręcanie kurka z pieniędzmi. I to nie tylko z powodu kryzysu. Takie są założenia. - Szczytem marzeń byłoby ograniczyć dotację do 65 procent - mówi Tadeusz Pogoda, burmistrz Świe-cia. - To dosyć duże wymagania, ale realne.
Sęk w tym, że brakuje czasu na zarabianie. - Po prostu, sala ma takie obłożenia, że pozostaje niewiele czasu na wynajęcie jej komuś innemu niż szkoła czy klub sportowy - zaznacza Keller.
Komuś innemu, kto zapłaciłby znacznie więcej. Czasem jednak się udaje. Zawsze wymaga to sporego zachodu. Samo przykrycie parkietu specjalnymi płytami i wykładziną zajmuje średnio 6-7 godzin. Po imprezie trzeba to błyskawicznie sprzątnąć.
W styczniu zastrzyk gotówki zapewniły studniówki. W lutym koncert zespołu Feel. - Zarobiliśmy na nim około 4 tys. zł - liczy prezes Vistuli. - Nie jest to dużo, ale lepiej mieć te 4 tys. zł i dobrą imprezę, która przyciągnęła około 1800 osób, niż nic. Dlatego staramy się, aby stawki nie odstraszały.
Taka polityka wydaje się całkiem rozsądna. Czego dowodem może być siłownia. Cieszy się ona tak dużą popularnością, że chętni do ćwiczenia mają coraz większy problem aby się pomieścić. - Dlatego udostępniliśmy również salę konferencyjną, która w założeniu miała pełnić bardziej prestiżową funkcję - tłumaczy prezes. - Tyle, że konferencje odbywają się rzadko, a właściciel siłowni zaproponował stawkę, z której grzechem byłoby rezygnować.