Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Restaurator z Torunia chciał otworzyć pierogarnię w Poznaniu. Skończyło się aferą

(awe), Fot. Archiwum
Choć już zmieniła się nazwa lokalu, jednak menu i wystrój ten sam co na początku
Choć już zmieniła się nazwa lokalu, jednak menu i wystrój ten sam co na początku
- Oszuści śmieją nam się w twarz, a prokuratura nie kiwnęła palcem - Maciej Podlaszewski nie kryje rozgorycze-nia. - To my zostaliśmy oszukani - twierdzą poznaniacy.

Zaczęło się rok temu: w czerwcu Maciej Podlaszewski,_ właściciel toruńskiej sieci pierogarni, _podpisał umowę franczyzową z poznańską firmą Valuo, której przedstawicielem był Rafał Zaborowski. Pozna niacy mieli otworzyć pierogar nię pod toruńskim szyldem.

Czytaj też: Skandal z Magdaleną Gessler? Po programie musieli zamknąć lokal!

Sprzęt i receptura

- Wstawiliśmy do lokalu sprzęt warty ponad 200 tys. zł, który wzięliśmy w leasing - mówi Podlaszewski. - Pomogliśmy w rekrutacji pracowników, zadbaliśmy o wystrój, płaciliśmy faktury. Nie wzięliśmy pieniędzy za franczyzę. Zakładaliśmy, że Valuo będzie nas spłacać, kiedy zacznie zarabiać.

Pod koniec roku poznańska pierogarnia przestała przynosić straty. Ale płacić nie zaczęła, więc w marcu torunianie wypowiedzieli umowę i zażądali zwrotu sprzętu. Wtedy zaczęły się problemy.

- W kwietniu pojechaliśmy do Poznania, żeby odebrać nasze meble - opowiada Podlaszewski. - Ale nie udało się. Złożyliśmy więc do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Chcieliśmy zabezpieczyć nasz sprzęt, na którym pozna niacy pracowali w najlepsze!

Prokuratura odmówiła.

- W tej chwili poznańska pierogarnia działa pod nazwą "Chatka Babuni" - denerwuje się torunianin. - Z naszymi maszynami, przepisami, wystrojem, meblami. Oszuści śmieją nam się w twarz!

Czytaj też: Toruń. Dla siedmiu na dziesięć restauracji dziecko nie jest gorszym klientem

Zastaw i zyski

- To nas oszukano! - twierdzi Rafał Zaborowski, szef poznańskiej firmy. Dlaczego? Na przystosowanie lokalu jego firma wydała blisko milion zł. - To miało być 300-500 tysięcy - mówi rozżalony Zaborowski. - Na tyle oszacowali koszta torunianie. Skończyło się na tym, że pożyczaliśmy pieniądze, gdzie się tylko dało. Kiedy w końcu zaczęliśmy wychodzić na prostą, toruńska pierogarnia zażądała spłaty. Jesteśmy na skraju bankructwa.

A co ze sprzętem? Poznańską pierogarnię wynajmuje teraz Maciej Filipowski, przyjaciel Zaborowskiego. - Oddam wszystkie maszyny, kiedy tylko pan Podlaszewski pokaże mi nakaz sądu - zapewnia. - Bo nie można wchodzić do cudzego lokalu i zabierać sprzętu siłą, jak próbowali to robić torunianie!

Jest jeszcze jeden powód, dla którego poznaniak nie chce wydać sprzętu: firma Valuo wzięła pożyczkę pod zastaw - choć pra wo na to nie pozwala. Pierogar nia w Poznaniu korzysta więc z maszyn i nadal sprzedaje pierogi. - Ale według innego przepisu! - zastrzega Filipowski.

A sąd rozsądzi?

- Sama zwłoka w wydaniu rzeczy czy nawet ich wykorzystywanie, bez jednoczesnego podejmowania działań świadczących o definitywnym zamiarze ich włączenia do majątku sprawcy, pozostaje poza kodeksem karnym - wyjaśnia Magdalena Mazur-Prus, rzecznik poz nańskiej prokuratury okręgowej.

Obie firmy czeka rozprawa przed sądem cywilnym. Poznaniacy żądają odszkodowania, torunianie - sprzętu.  

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska