Przegraliście ważny mecz ze Słowenią, ale na szczęście uratowali nas Niemcy.
Była to dotkliwa porażka, ale mamy szczęście od Boga, że Niemcy walczyli przede wszystkim dla siebie, ale przy okazji i nam pomogli.
Co się dzieje? Czemu macie takie kłopoty w Rio?
Co się dzieje... Każdy z nas zapierdziela jak wół i każdy daje z siebie wszystko. To, że nam czasami nie wychodzi to taki jest po prostu sport. Każdy z nas bardzo chce. Nikt niczego nie odpuszcza, zawsze walczymy, ale czasami po prostu nam nie wychodzi.
Rzuciliście tylko dwadzieścia bramek, z czego zaledwie siedem po przerwie.
Decydowały małe rzeczy, brakowało nam skuteczności. Nie wiem, czy to był brak koncentracji, czy coś innego. Myślę, że od początku byliśmy w tym meczu, od początku szliśmy łeb w łeb, dobrze funkcjonowała obrona. A później się wkradło kilka błędów. Wiadomo, że Słoweńcy są niscy, dobrze grają jeden na jeden, a w naszej obronie stoją wysocy zawodnicy, tacy jak ja i czasami sobie nie radzimy. Ja nigdy nie odpuszczam, czasem po prostu nie radzę sobie z rywalem. Naprzeciwko mnie też grają zawodnicy, którzy też mają ambicję i grają dobrze jeden na jeden. Jako drużyna chcemy tu nadal walczyć.
Czemu Pana koledzy nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami?
Jesteśmy źli po tym meczu, zrozumcie to. Cały czas walczymy o swoje. A na bramce u rywali nie stoją jelenie, tylko dobrzy bramkarze.
Po meczu zostaliście w hali. Nerwowo było w trakcie meczu Niemców?
Siedzieliśmy i chyba pierwszy raz w życiu kibicowaliśmy Niemcom, bo byliśmy do tego zmuszeni. Niektórzy pewnie w grobach się przewracali, ale takie jest życie. Oni walczyli przede wszystkim dla siebie, nie myśleli o nas.
Czy ma znaczenie, z kim będziecie grali w ćwierćfinale? Na pewno będzie to ktoś z trójki Chorwacja, Francja, Dania.
Nie ma. Dzisiaj mamy trening o godz. 17 (22 czasu polskiego - przyp. red.) i nie będziemy wiedzieli, pod kogo się przygotowywać. Ale na 99 procent naszym rywalem będzie Chorwacja, więc pewnie będziemy trenować pod nich.