
Maryla Rzeszut
Przed każdym meczem bardzo ważnym momentem jest sprawdzenie nawierzchni toru. Żużlowcy, którzy szybciej ją "odczytają", potrafią radzić sobie w wyścigach. Łodzianie w Grudziądzu zaimponowali swoją postawą
(fot. Maryla Rzeszut)
Informacja najważniejsza po meczu z Orłem jest taka, że żaden z trzech zawodników GTŻ, którzy ucierpieli na torze w Łodzi, nie ma złamań, ani poważnych obrażeń. Davey Watt, Andrij Karpow i Peter Ljung są dotkliwie potłuczeni.
Jeszcze w tym tygodniu nie będą w stanie startować w meczach za granicą, ale w spotkaniu rewanżowym GTŻ ze Startem Gniezno, za niecałe dwa tygodnie, powinni już wziąć udział.
Pozostaje pytanie, co grudziądzanie zwojują na swoim torze ze Startem, pretendującym do awansu, skoro w Łodzi nie dali rady teoretycznie słabszej drużynie. W Gnieźnie zremisowali 45:45, ale rewanż może okazać się przykrą niespodzianką dla GTŻ.
To Ljung był winien kolizji
Nie może być okolicznością łagodzącą fakt, że zarówno Andrij Karpow, jak Peter Ljung i Hans Andersen mieli koniec tygodnia bardzo pracowity i startowali co dzień w ciężkich meczach. Np. Karpow w piątek w Danii "wykręcił" dla Holstebro 15+2 pkt, a w niedzielę w Łodzi 2 pkt w 4 startach. Z kolei Andersen w Anglii - dla Swindon przeciwko Eastbourne zdobył 10 "oczek" i w meczu z Lakeside Hammers też 10. Tymczasem w spotkaniu GTŻ z Orłem w Łodzi - 2 pkt w 4 wyścigach. Niczym słabi juniorzy...
- Jak na zawodnika, który walczy w Grand Prix o najwyższe cele, taki wynik Duńczyka w Łodzi jest absolutnie nie do przyjęcia - mówi niezadowolony Robert Kempiński. - Także Karpowa stać na znacznie więcej. Sędzia obwinił go za upadek z Ljungiem, w 13. wyścigu. Po dokładnej analizie materiału filmowego twierdzę, że tę kolizję spowodował Ljung, zahaczając kierownicą o motocykl Karpowa. To dla przebiegu meczu nie miało i tak znaczenia, gdyż obaj po kraksie nie byli zdolni do jazdy. Nie tłumaczyłbym słabego wyniku stanem toru i upadkami. Gdy jako pierwszy wpadł na bandę Watt, przegrywaliśmy już 10 punktami. Gdyby Australijczyk mógł jechać w meczu do końca, wynik byłby na pewno korzystniejszy dla nas, gdyż akurat on i Norbert Kościuch najlepiej radzili sobie na łódzkiej nawierzchni. Tylko że jeden czy dwóch zawodników nie jest w stanie wygrać meczu.
Szkoleniowiec GTŻ zauważa też, że tej klasy zawodnicy, ze sporym doświadczeniem w speedwayu, nie powinni mieć najmniejszych problemów z walką na torze w Łodzi. - Też byłem zawodnikiem. Nie ma mowy o jakimś przemęczeniu. To zawodowcy. Na tym polega ich praca - twierdzi Kempiński. - Nie przesadzajmy. Pracują tylko 2-3 godziny dziennie, bo tyle trwa mecz.
Według niego wyczerpał się też limit tolerancji dla juniorów GTŻ, którzy nie potrafią czy też nie są w stanie wykrzesać z siebie więcej, niż po 1-2 pkt w meczu, gdy młodzieżowcy rywali zastępują seniorów.
W GTŻ trwa analiza meczu w Łodzi i postawy każdego z zawodników.
Wyeliminować słabe ogniwa
Władze GTŻ nie zmieniają celu w tym sezonie. Jest nim awans. Mecz w Łodzi pokazał, że mogą być z tym kłopoty.
Konieczne są zmiany w składzie. - Mniej więcej już wiem, jakie, ale ich nie ogłoszę, dopóki nie podejmę ostatecznych decyzji - Na 99 procent trzech poobijanych żużlowców będzie już gotowych do startu i wezmę ich pod uwagę. Do tej pory zawodnicy ci spisywali się dobrze, zwłaszcza Watt. Muszę natomiast wyeliminować słabe ogniwa - Patrząc na zdobycze punktowe naszych żużlowców w ostatnim i poprzednich meczach, wnioski nasuwają się same.
Czytaj e-wydanie »