Robert Kubica wraca do bolidu Formuły 1, ale tylko na trening. Co z przyszłością Polaka?

Niemal wszystkie zespoły Formuły 1 na następny sezon mają już zajęte bolidy, w kilku przypadkach brakuje formalności. Opcją pozostaje kontynuowanie roli kierowcy rezerwowego i rozwojowego w Alfie Romeo, o ile Orlen i zespół z Hinwil przedłużą współpracę, a Kubica będzie jej elementem.

- To zależy, w jakim stopniu i jak to ma wyglądać - cytuje krakowianina na swoim blogu Mikołaj Sokół. - Wiadomo, że jeśli miałbym dodatkowo robić coś innego, to nie wchodzi w grę jeżdżenie na 23 weekendy plus dodatkowe rzeczy i to jest fakt, dlatego też wszystko jest proste, ale nie takie proste [śmiech]. To też nie jest tak, że może mi się coś podobać albo nie. Decyzja może zależeć od tego, co będę miał do roboty. Na pewno nie chciałbym jeździć na wyścigi i spędzać czas na lotniskach tylko po to, żeby patrzeć w telewizor i na czasy okrążeń.

W tym sezonie Kubica łączył pracę w Alfie Romeo ze ściganiem się w serii DTM w zespole Orlen Team Art. W tej samej rozmowie mówi o potrzebie zadbania o odpowiedni balans między aktywnościami oraz przygotowaniu fizycznym i mentalnym. Te aspekty zostały zaburzone przez koronawirusa, który nie wiadomo, kiedy ustąpi.

- Widzę na horyzoncie dwa projekty, które są ciekawe i mają coś w sobie - zdradził Kubica pytany przez Sokoła o plany na przyszły sezon. - Czasami trzeba sprawdzić, czy coś jest wykonalne. Nie zawsze jest tak, że robisz to, co chcesz - z reguły akurat to jest niewykonalne! Są jednak pewne kategorie, na które patrzę z zaciekawieniem i chęcią spróbowania swoich sił, podjęcia wyzwania.

Natomiast końcówkę tego sezonu 35-letni Polak spędzi na Bliskim Wschodzie, gdzie odbędą się trzy ostatnie Grand Prix Formuły 1 (dwa w Bahrajnie i jedna w Zjednoczonych Emiratach Arabskich). W piątek o godz. 12 weźmie udział w pierwszym treningu. Transmisja w Eleven Sports, podobnie jak inne aktywności na torze Sakhir. Sobotnie kwalifikacje rozpoczną się o godz. 15. Wyścig w niedzielę o godz. 15.10, ale z mniejszymi emocjami, bo już dwa tygodnie temu mistrzem świata został Lewis Hamilton.