- Kto jest w silnym składzie, który kryje się na siatkówce pod flagami z napisem Brodnica i Górzno?
- Moja mała rodzina, a więc żona Małgosia i syn Robert z Górzna, z Cichego jest Mariusz Jakubowski, z Brodnicy Marian Stefański z synem. Doleciał przedwczoraj Wojtek Kupczyk.
- Sportowe wyniki znamy, nie o tym będziemy rozmawiać. Jak samopoczucie?
- Trudno przestawić się na inny czas. Jeżeli teraz, gdy rozmawiamy, jest w Brodnicy trzecia po południu, to w Pekinie dziewiąta wieczór. Sapać kładziemy się o czwartej nad ranem. Przynajmniej tak jest do tej pory. Ale cóż, kibic nie przyjeżdża przed czasem dobrym na aklimatyzację.
- Wspomniał pan przed wyjazdem koncentracja uwagi tylko na piłce ręcznej i siatkówce. W żeńskim i męskim wydaniu.
- Tak się nastawiliśmy. Są jednak problemy z biletami. Po prostu biletów nie ma, a na trybunach pustki: gdzieś śpią w hali starsi ludzie, to znów dzieciaki zajmują miejsca. Natomiast przed halą, gdy godzinę przed meczem przyjdziemy, są szanse na bilet z drugiej ręki. Z reguły od cudzoziemców. Albo gdy ktoś rezygnuje, po jednym meczu - bilety są na dwa spotkania. Pod tym względem nie jest ciekawie. Ale walczymy!