https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice byli więzieni

(kap)
MAREK GRALIK, radny miasta, członek klubu PiS

Rodzice mojej mamy, Józefa i Antoni Mozol pochodzili z miejscowości Stołpce, która teraz jest częścią Białorusi. Poznałem tylko babcię, ponieważ dziadek zginął w obozie koncentracyjnym, zanim się urodziłem. Wiem jednak, że pracował jako kolejarz, był też szefem związków zawodowych. Natomiast babcia przez całe życie zajmowała się dziećmi i gospodarstwem.
Nie zdążyłem też poznać rodziców taty, Stanisławy i Feliksa Gralików. Ojciec dużo mi jednak o nich opowiadał. Mieszkali w Trzemesznie, w województwie wielkopolskim. Dziadek był znanym w okolicy piekarzem-cukiernikiem. Do dziś mieszkańcy mówią, że najlepsze pieczywo zawsze było u Gralika. Niestety, także on zginął w obozie. Z kolei babcia Stasia zmarła w tym samym miesiącu, w którym ja przyszedłem na świat. Zdążyła się jednak dowiedzieć o moich narodzinach.

Rodzina Gralików: Marek, Weronika, Mirek i Edmund

Mama, Weronika, była najstarsza z trójki rodzeństwa. Jej bracia zginęli podczas II wojny światowej. Ona należała do AK. Była sanitariuszką w powstaniu warszawskim, potem trafiła do sowieckiego więzienia.
W tym samym czasie w więzieniu niemieckim siedział mój tata, Edmund. Po wojnie skończył studia i wyjechał do Elbląga. Rozpoczął pracę w szkole jako nauczyciel historii. Tam też poznał mamę, która wykładała język polski. Po pewnym czasie okazało się, że w Sztumie zostanie utworzone nowe liceum i dyrekcja szuka pedagogów. Rodzice zgłosili się i dostali tam pracę. Tak kwitła ich znajomość. Tata jest bardzo nieśmiały. Nie podejrzewam, żeby to on inicjował randki. Po trzech latach znajomości, w 1957 roku wzięli ślub. Nie byli typową młodą parą, ponieważ tata miał już wtedy 34 lat, a mama była od niego o dwa lata starsza.
Urodziłem się w 1959 r., rok później - Mirek, który kilka lat temu zginął tragicznie. Mam jeszcze młodszego brata, Wojtka. Wszyscy rozpoczęliśmy edukację w tej samej szkole w Sztumie.
Po liceum wybrałem się najpierw na studia do Gdańska, a potem na filologię angielską do Bydgoszczy. Na moim roku była fantastyczna dziewczyna - Irena. Początkowo tylko się przyjaźniliśmy, jednak później narodziło się między nami uczucie. Dziś jesteśmy małżeństwem z dosyć długim stażem. Mamy też piątkę wspaniałych dzieci.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska