
Dodajmy, że prawie równolegle ruszyła podobna akcja u największej konkurencji Biedronki - w Lidlu. W tym dyskoncie zachęcają dzieci do jedzenia warzyw i owoców oferując maskotki Disneya.
Co o szaleństwie swojakowym rodziców i dzieci myśli bydgoski socjolog, dr Tomasz Marcysiak?

- Niedawno rozmawialiśmy o fenomenie szału na Gang Świeżaków (poprzednia akcja Biedronki - red.). To był Armagedon! Wówczas twierdziłem, że przyczyn tego zjawiska należy upatrywać w radości oczekiwania na kolejną maskotkę do kolekcji. Jednak „szał”, jak widać, nie minął. Najmłodsi przeszli do kolejnego etapu edukacji konsumenckiej, czyli do nawyku kupowania - komentuje dr Tomasz Marcysiak, socjolog, wykładowca WSB w Bydgoszczy i Toruniu.
Cytuje Zygmunta Baumana, jednego z najbardziej cenionych socjologów i filozofów, który pisał, że „w sytuacji idealnej konsument nie powinien z niczego korzystać z wielkim przekonaniem, nic nie powinno nakazywać zobowiązań „dopóki śmierć nas nie rozłączy”, żadnych potrzeb nie powinno się uważać za zaspokojone w pełni, żadnych pragnień za ostateczne”.

- Można więc powiedzieć, że młodzi konsumenci przyswoili już sobie, że pogoń i poszukiwanie produktu to nie dolegliwość, a rozkosz - uważa dr Marcysiak. Dopatruje się w tym przede wszystkim jednak innego zagrożenia: - Bezrefleksyjne nabywanie i przepłacanie tanich produktów - zabawek, ubrań, czy gadżetów elektronicznych - nie pozostawia miejsca na pytanie: kto je wyprodukował i za jaką cenę? Mam na myśli zmarnowaną wodę wykorzystywaną do uprawy bawełny, pracę dzieci i dorosłych za głodowe wynagrodzenie, uzależnienie krajów peryferyjnych od technologii dostarczanej przez ekonomicznych tygrysów. Czy ktoś zastanawia się, dlaczego na przykład wyschło Morze Aralskie, które jeszcze do niedawna było źródłem pracy dla blisko 30 000 ludzi żyjących z połowu ryb? Niewielu! Zaś konsument to człowiek w ruchu, nie ma czasu na refleksję, skoro jest już coś wyprodukowano i można to tanio kupić. Tak naprawdę Morze Aralskie nie wyschło, tylko rzeki je zasilające spłynęły przez bawełnę i dżinsy do naszych supermarketów. Jeśli tak będzie dalej, za chwilę zabraknie wody pitnej, paliwa, energii i świat się zatrzyma, jak po uderzeniu meteorytu.

Niestety, nic nie wskazuje, żebyby w najbliższym czasie miało się coś zmienić. W końcu to nie konsument jest odpowiedzialny za to, co znajduje się w supermarketach, a ci, którzy o tym decydują - transnarodowe korporacje, które zdaje się są już silniejsze niż narodowe rządy i podległa im administracja.
- Iskrę nadziei widzę w organizacjach pozarządowych, które rosną w siłę, przebijają się przez media do przestrzeni publicznej, podejmują próbę walki i przez organizację protestów, i przez edukację, promując sprawiedliwy handel, odpowiedzialny styl życia i proekologiczne wzorce konsumpcji. Może dzięki nim kapitalizm spuszczony ze smyczy uda się ujarzmić - kończy bydgoski socjolog.