Karbowo, Podgórz, Moczadła, Wybudowanie Michałowo, Bobrowiska, Szabda, Mszano, Niewierz, Kruszynki, Karbowo, Nowy Dwór, Cielęta są poza obwodami brodnickich szkół.
Zadecydowała o tym jednomyślnie Rada Miejska.
Skutki zmian odczują przyszłoroczni pierwszoklasiści podstawówek i gimnazjów. Nikt przecież nie wygoni ze szkół obecnych uczniów.
Rodzice dzieci ze wsi nadal mogą ubiegać się o przyjęcie pociech do szkoły miejskiej, ale dyrektorzy przyjmą do klasy pierwszej ucznia spoza obwodu wyłącznie w przypadku wolnych miejsc w oddziałach.
O liczbie oddziałów, a więc liczbie wolnych miejsc decyduje miasto. Dotychczas w SP 2 funkcjonowały trzy oddziały po 26 uczniów. Jeśli w nowym roku szkolnym będą powołane dwie klasy pierwsze, to powstaną 52 miejsca. W roczniku 50 dzieci to maluchy z miasta, więc w takim przypadku
zostaną dwa miejsca wolne.
Niektórzy rodzice już znaleźli rozwiązanie i przemeldowują pociechy do krewnych z miasta.
Obecnie w miejskich szkołach uczniowie z terenu gminy to 156 osób w podstawówkach i 198 w gimnazjach. Analogicznie to sześć oddziałów maluchów i siedem starszych. W kolejnych latach będzie ich coraz mniej.
W związku z decyzją miasta wójt Edward Łukaszewski zapowiada, że gmina w najbliższym czasie przygotuje i przegłosuje projekty uchwał w sprawie obwodów.
Proponowanych rozwiązań jest kilka, łącznie z utworzeniem w Szabdzie Zespołu Szkół z jednym oddziałem gimnazjalnym na podbudowie istniejącej podstawówki.
Zdezorientowani są rodzice.
- Składaliśmy podanie do "dwójki". Okazało się, że bezprawnie, bo zmieniono obwody - żali się matka przyszłorocznego pierwszoklasisty z Karbowa (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
- Obecnie choć nie ma jeszcze wyznaczonych nowych obwodów, to wiadomo, że mamy składać podanie do Szabdy. Nie jest to na rękę rodzicom z wielu powodów. Głównym problemem jest odległość. Zebrania organizowane są zazwyczaj o piętnastej-szesnastej. Jeśli któreś z rodziców nie może przyjść, to podejdzie rano przed pracą lub po pracy, bo jest o wiele bliżej. W dodatku czwarto- i piątoklasiści mają obowiązkowy basen - wylicza nasza rozmówczyni.
-W ostateczności przemelduję dziecko do rodziny w mieście, podobnie jak czynią to pozostali rodzice - kwituje kobieta.
Do sprawy wrócimy w jednym z najbliższych wydań "Pomorskiej".
* * *
Okiem wójta
Edward Łukaszewski
wójt gminy Brodnica
- Sytuację oceniamy jednoznacznie - miasto nie chce naszych dzieci. W ten sposób Brodnica będzie więcej dokładać do oświaty. Dlaczego? Prosty rachunek ekonomiczny. Są pewne koszty stałe funkcjonowania szkół, których nie zmniejszy nieobecność naszych dzieci. Wręcz przeciwnie. Mniej uczniów oznacza mniejszą subwencję ale nie mniejsze koszty stałe.
Chciałbym zaznaczyć, że wypowiedzenie umowy o współfinansowaniu kształcenia uczniów z terenu gminy dla nas nie była jednoznaczna z wypowiedzeniem porozumienia o szkolnych obwodach. Nie chcemy dopłacać, bo był to ewenement w skali kraju.
I tak finansowaliśmy dowóz dzieci do brodnickich szkół, więc dla nas koszty się nie zmienią. Przeciwnie, w budżecie zyskamy dwa miliony złotych z subwencji, co pozwoli obniżyć koszty funkcjonowania gminnej oświaty.
Moim zdaniem miasto popełniło ogromny błąd, gdyż mogło jeszcze liczyć na dowożenie dzieci do szkół miejskich. Obecnie, gdy rodzic zdecyduje się na szkołę miejską, nie mamy obowiązku dowożenia.
Podsumowując całą sytuację głęboko wierzę w to, iż miasto już niedługo skorzysta z dobrego przykładu Torunia i zacznie zachęcać dzieci i młodzież, nie tylko z gminy Brodnica, ale i innych gmin do tego, aby chodziły do ich szkół. Tylko w ten sposób mogą zyskać mieszkańcy Brodnicy, gdyż mniej z ich podatków będzie wydawane na miejską oświatę, a więcej na inne zadania realizowane przez miasto.
Decyzja miasta jest dla gminy Brodnica korzystna i liczę na to, że nie przysporzy kłopotów jej mieszkańcom. Postaramy się sprawnie zorganizować dowożenie do naszych szkół, a jeśli chodzi o wyniki nauczania, to nie są gorsze od miejskich.