W rozpadającej się chacie w Janiej Górze mieszka babcia z córką, zięciem i 4-letnią wnuczką Martynką. Budynek może runąć w każdej chwili. Strop podtrzymuje... spleśniała szafa. - Gdy wieje, nie śpimy. Czekamy, co się wydarzy - opowiada Sylwia Hyjek, matka Martynki.
Mieszkańcy Wałdowa są wstrząśnięci. Od ośmiu lat obserwują gehennę, którą przechodzi ich sąsiad
Kupił dom z ludźmi
Młodzi wprowadzili się tam rok temu. - Wynajmowaliśmy mieszkanie w Świekatowie, ale musieliśmy je opuścić, bo właściciel postanowił je sprzedać. Nie mogliśmy znaleźć innego lokum, dlatego przenieśliśmy się do mamy. Nie chcieliśmy tego, bo wiedzieliśmy jak tam wygląda.
Mama Sylwii mieszka w ruinie, odkąd funkcjonowała przy niej ubojnia. I ona, i Sylwia są tam zameldowane od lat. - Ten dom był częścią nieruchomości - tłumaczy pani Cecylia. Potem zakład upadł - cztery lata temu został zburzony, ale ruina przetrwała. Około roku temu, teren z chałupą kupił od syndyka przedsiębiorca w Wrześni. - Nie mamy z nim kontaktu. Zabiegaliśmy o niego w urzędzie gminy, żeby zapytać właściciela, czy możemy zrobić jakikolwiek remont, ale gmina uparcie odmawia nam informacji, jak on się nazywa i gdzie mieszka - twierdzi Sylwia Hyjek.
O swojej beznadziei opowiedziała miejscowej artystce Annie Ajtner, której córka bawi się z Martynką. - Porobiłam mnóstwo zdjęć, ukazujących trudną sytuację tej rodziny. Przejęłam się ich losem, bo to dobrzy, kochający się ludzie. Nie radzą sobie w trudnych czasach. Chciałam zwrócić uwagę na ich problem z nadzieją, że znajdzie się dla nich pomoc - tłumaczy artystka
Wystawa miała się odbyć w lokalnej bibliotece na początku kwietnia, ale im bliżej było terminu, tym więcej wzbudzała kontrowersji. - Piętrzono przede mną trudności. Ostatecznie usłyszałam, że nie ma zgody na ten projekt. Nie spotkałam się dotąd z czymś podobnym, nie rozumiem tego. Rezygnuję z wszelkich działań, które wymagają współpracy z urzędem gminy. Nie liczę już na nią - wyjaśnia Ajtner, która przeniosła wystawę do Świecia. Wernisaż odbędzie się na dniach.
Dlaczego wystawa nie mogła się odbyć w Świekatowe? - To pseudopomoc, rodziłaby tylko niepotrzebne komentarze. Tu trzeba działać inaczej - twierdzi Marek Topoliński, wójt gminy Świekatowo.
Tylko na dwa lata?
Wezwał on do siebie właściciela nieruchomości w Janiej Górze. - Zobligowałem go do uregulowania tej sprawy - mówi wójt. - Powiedział, że chce zburzyć ten budynek. Ponieważ ciąży na nim obowiązek znalezienia lokum dla Hyjków, zaoferował, że jak oni znajdą coś dla siebie, on opłaci im czynsz przez dwa lata z rzędu. Szukamy więc mieszkania na wynajem i mamy już coś na oku. Szefowa opieki społecznej bardzo się w to zaangażowała.
Zamiary właściciela budzą wątpliwości Ewy Brzozowskiej-Kowalki, prawniczki "Gazety Pomorskiej". - To jego problem, że kupił nieruchomość z lokatorami i nie uregulował tej sprawy w porę. Teraz jego obowiązkiem jest zapewnienie rodzinie lokalu o podobnym standardzie, ale dożywotnio, a nie tylko przez dwa lata - zaznacza prawniczka.