- Mam nadzieję, że to pomoże, bo dłużej nie możemy tak żyć. Ostatnie tygodnie były po prostu okropne - skarży się Ramona Brechelke.
Razem z trojgiem dzieci, najmłodsze ma 16 miesięcy, na początku grudnia wprowadziła się do mieszkania znajdującego się w budynku przy ul. Nadgórnej. Nieruchomość należy do Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Nieruchomościami.
Rodzina zastała tajemniczych „tubylców”
Mieszkanie wynajmowane przez panią Brechelke jest spore: trzy pokoje, kuchnia i łazienka. Problem w tym, że w lokalu oprócz lokatorów mieszkają także uciążliwi „tubylcy”. Rodzina przekonała się o tym - dosłownie - na własnej skórze.
- Już po pierwszej nocy, którą spędziliśmy w tym mieszkaniu, okazało się, że jesteśmy pogryzieni. Na ciele moim i dzieci, w różnych miejscach, pojawiły się czerwone, swędzące bąble - podkreśla lokatorka budynku MPGN. Miała nadzieję, że to tylko jednorazowa reakcja skórna i więcej się to nie powtórzy. Tak się jednak nie stało. Kobieta twierdzi, że każda kolejna noc kończyła się następnymi bąblami na skórze. Karaluchy, pluskwy, wszy?
- Nie wiem. W dzień nie widać żadnego robactwa - odpowiada pani Ramona. I dodaje, że bąble na skórze jej najmłodszego dziecka obejrzał lekarz. Potwierdził, że są one efektem ugryzienia, ale raczej nie przez pluskwy.
MPGN: dezynsekcja to obowiązek najemcy
Kobieta twierdzi, że szukając wyjścia z sytuacji, zgłosiła sprawę administracji. Bez skutku. Pracownicy MPGN temu jednak zaprzeczają. - Mieszkańcy przedmiotowego budynku, ani sama pani Brechelke nie zgłaszała do spółki problemów ze szkodnikami - informuje Zenon Różycki, szef MPGN. I podkreśla, że zgodnie z przepisami przeprowadzenie dezynsekcji w mieszkaniu należy do obowiązków najemcy.
Spółka mieszkaniowa postanowiła jednak wyjść na przeciw pani Ramonie i jej sąsiadom.
- Mając na uwadze dobro lokatorów zamieszkujących w budynku nasza spółka zleci dezynsekcję części wspólnych tj. klatek schodowych i ganków piwnicznych oraz przedmiotowego lokalu - uzupełnia prezes MPGN.