- Kto skorzysta z takiej pomocy już na starcie będzie miał łatwiej niż inne podmioty działające w branży - ocenia Andrzej Zawistowski, prowadzący rodzinną firmę - Masarnię Władysławowo we Władysławowie (pow. żniński). Minister rolnictwa dodał: - Proponujemy inwestycje w działalność marginalną, ograniczoną oraz lokalną, czyli tzw. MOL-e. To małe przetwórnie żywności, które mogą korzystać z surowców wyprodukowanych w gospodarstwie rolnika.
Małym za ciasno
- Nasz zakład jest MOL-em i nad wyborem takiej formy działalności radziłbym się zastanowić - mówi Ryszard Gordon z Rolmięsu w Łabiszynie. - Zakład, który jest MOL-em może sprzedawać na terenie województwa, w którym jest prowadzona produkcja i w powiatach ościennych.
Jego zdaniem dla przetwórni mięsa i to ekologicznego, teren jest za mały. - Bo to bez sensu, że możemy sprzedawać kiełbasy na przykład w powiecie chojnickim, a w Gdańsku to już nie! - dodaje Gordon. - Przecież województwo kujawsko-pomorskie nie jest tak duże, jak np. Bawaria.
Warto znaleźć niszę
- Staram się odwiedzać każdy jarmark, na których można kupić między innymi wspaniałe wędliny - mówi Krystyna Strzelecka z Bydgoszczy. - One smakują tak jak dawne kiełbasy i oby takich przetwórców było jak najwięcej.
- Warto robić coś, co pozwoli zachować dziedzictwo smaku - uważa Andrzej Zawistowski. - Żeby za dwadzieścia - trzydzieści lat konsumenci wiedzieli, jak smakuje pasztetowa czy twarożek przygotowane w gospodarstwie lub w niewielkiej przetwórni.
Twierdzi, że każdy producent może znaleźć niszę na rynku: - Dla naszego zakładu - korzystającego ze staropolskich receptur i metod masarniczych - duże zakłady nie stanowią konkurencji. Warto spróbować.
Lucyna Talaśka-Klich
[email protected]