Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roman Sass: - Gospodarz stał się oczkiem w głowie

Rozmawiała: Lucyna Talaśka-Klich [email protected] tel. 52 326 31 32
Roman Sass: - Niektórzy Polacy nawet, gdy wyjeżdżają na pole, lubią się pokazać. Żeby nie przeinwestowali, nasi doradcy pomagają w dobraniu odpowiednich parametrów ciągników czy maszyn rolniczych. Ten problem bardzo się uwidocznił, gdy gospodarze mogli sięgać po pomoc unijną
Roman Sass: - Niektórzy Polacy nawet, gdy wyjeżdżają na pole, lubią się pokazać. Żeby nie przeinwestowali, nasi doradcy pomagają w dobraniu odpowiednich parametrów ciągników czy maszyn rolniczych. Ten problem bardzo się uwidocznił, gdy gospodarze mogli sięgać po pomoc unijną archiwum
Rozmowa z Romanem Sassem, dyrektorem Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie o imprezach targowych, zmieniającym się doradztwie i oczekiwaniach gospodarzy.

- Na AGRO-TECH 2012 przyjedzie około 460 wystawców, liczba zwiedzających pewnie zbliży się do czterdziestu tysięcy. A pamięta pan te imprezy sprzed kilkudziesięciu lat?

- Pamiętam te od 1991 roku, gdy zacząłem kierować ośrodkiem, a to przecież już trzydziesta piąta edycja targów w Minikowie!

Ale i od lat dziewięćdziesiątych minionego wieku na targach zmieniło się bardzo dużo.

Przede wszystkim dlatego, że w kraju zaszły ogromne przemiany, przeszliśmy od gospodarki centralnie planowanej do tej rynkowej.

Kiedyś - dla państwa - producenci byli oczkiem w głowie, a na rynku brakowało niemal wszystkiego: od materiałów budowlanych, części do maszyn po nawozy.

Teraz to potrzeby konsumenta są najważniejsze i o jego zainteresowanie muszą zabiegać producenci na przykład maszyn.

- Tych zabiegających o względy klienta przybywa też wśród wystawców na imprezach w Minikowie.

- Konkurencja w branży rolnej jest coraz większa. Wciąż - choć nie tak szybko jak kiedyś - przybywa firm oferujących na przykład maszyny.

Dlatego liczba wystawców od lat 90-tych bardzo wzrosła. Pamiętam jak cieszyliśmy się z tego, że przyjechało siedemdziesięciu wystawców! To był wielki sukces. Ale potem ta liczba wciąż rosła, z targów na targi.

- Przez wiele lat przybywało też rolników zainteresowanych kupnem tego, co można było zobaczyć na waszych wystawach. Jednak od kilku lat - także w Kujawsko-Pomorskiem - widać spadek liczby gospodarstw. Ci, którzy wypadną z branży nie będą już potrzebowali ciągników, maszyn...

- Liczba gospodarstw rzeczywiście maleje, ale za to wciąż nie brakuje tych rolników, którzy stawiają na inwestycje.

W dodatku właściciele dużych gospodarstw przeznaczają znacznie więcej na przykład na zakup maszyn.

- Fakt, że rolnicy zaczęli więcej wydawać na modernizację gospodarstw miał też duży wpływ na doradztwo i pracę waszego ośrodka. Jak zmieniały się oczekiwania rolników?

- Nasz ośrodek istnieje od 1956 roku i na początku jego istnienia doradcy mieli trochę inne zadania. Wtedy najważniejsze było zwiększanie produkcji, wydajność.

Za to w latach 1993-1996 gospodarze potrzebowali przede wszystkim informacji na temat tego, co warto wyprodukować, gdzie sprzedać plon, gdzie kupić środki produkcji.

Z kolei, gdy w połowie lat 90-tych upowszechniły się kredyty preferencyjne, pojawił się boom inwestycyjny na maszyny, kupno ziemi, budownictwo inwentarskie. Wtedy gospodarze oczekiwali, że doradzimy im, co warto kupić i na jakich warunkach zaciągnąć kredyt.

A w okresie przedakcesyjnym bardzo wzrosło zainteresowanie unijną polityką rolną. Przecież niektórzy gospodarze obawiali się wówczas, że Unia Europejska nas zje.

- Jednak to właśnie przystąpienie Polski do Unii Europejskiej sprzyjało większym inwestycjom w rolnictwie.

- Owszem, bo wtedy pojawiły się możliwości sięgania po środki unijne.

I to nie tylko na zakup na przykład maszyn do gospodarstw, ale także na rozwój mikroprzedsiębiorstw, czy grup producentów rolnych.

Ale gdy byliśmy już we Wspólnocie, to pojawił się nowy problem, który wpłynął także na zmiany w doradztwie - zasadność inwestycji.

- Myśli pan o tych, którzy za pieniądze unijne postanowili dopiec sąsiadom kupując sprzęt droższy i większy, choć niekoniecznie potrzebny?

- No właśnie. To taka już polska cecha - lubimy się pokazać. Nawet wyjeżdżając na pole! I dlatego czasami pojawia się problem ekonomiczny - jak spłacić kredyty.

Zatem nasi doradcy tłumaczą, co może się przydać w gospodarstwie, a co raczej nie.

- Na Zachodzie rolnicy kupują maszyny na przykład do spółki z sąsiadem, albo z innymi członkami grupy producenckiej czy spółdzielni. W Polsce to chyba wciąż małopopularne?

- I to jest naszą, polską słabością. Wciąż nie ma grupowego użytkowania maszyn. A przecież taki sprzęt mógłby być lepiej wykorzystany.

- Przynajmniej na razie skończyły się pieniądze unijne na wsparcie inwestycji w gospodarstwach. Zatem w jakim kierunku może pójść doradztwo?

- Co najmniej w kilku kierunkach. Wiąże się to z tym, że w Kujawsko-Pomorskiem (w kraju jest podobnie) mamy grupę doskonałych rolników, którzy potrzebują i będą potrzebować doradztwa technologicznego. Niestety oni są w zdecydowanej mniejszości.

Drugą - największą - grupę stanowią rolnicy, którzy coraz trudniej radzą sobie na rynku.

- Jeśli pojawiają się kłopoty z utrzymaniem nie tylko tych gospodarstw, ale nawet z wyżywieniem rodziny, to co im możecie doradzić?

- Żeby nadal żyli na wsi, najlepiej by nie sprzedawali gospodarstw, ale poszukali sobie także innych źródeł dochodu, na przykład w usługach.

Tym zagadnieniem zajęli się nasi doradcy w ramach unijnego projektu "Czas na zmiany - reorientacja zawodowa rolników". Jego kontynuacją jest projekt "NOWY ZAWÓD - NOWA SZANSA dla rolników i mieszkańców wsi Kujaw i Pomorza".

- Ale są i średniacy, którzy jeszcze mogą utrzymać się z pracy na roli.

- Tych rolników też jest sporo. Oni potrzebują - podobnie jak ci najwięksi i najlepsi - także doradztwa technologicznego, a ono w drugiej połowie lat 90-tych zeszło na trochę dalszy plan. Trzeba będzie to nadrobić.

- Ale zarówno ci najlepsi, jak i na przykład średniacy przyjadą do Minikowa na AGRO-TECH. Jak te targi mogą się zmienić w najbliższych latach?

- Nie sądzę, by liczba wystawców jeszcze znacząco rosła.

Wśród producentów na przykład maszyn jest bardzo duża konkurencja, więc tych firm raczej nie będzie już przybywać.

Jednak wystawcy chcą na targach zaprezentować jak najwięcej, więc często proszą o powiększenie stoisk.

Za to sektor energii odnawialnej rozwija się bardzo dynamicznie. Dlatego na kolejnych imprezach wystawienniczych może być więcej firm zajmujących się tą tematyką.

- AGRO-TECH stał się też imprezą rodzinną. Wielu gospodarzy przyznaje, że przywozi na targi żony, dzieci, teściowe. Spędzają w Minikowie zwykle wiele godzin. Tak mówili kiedyś o innych wielkich imprezach rolnych, organizowanych w Wielkopolsce. Czy pokonaliście konkurencję?

- Nie sądzę, by rolnicy rezygnowali z udziału w innych, renomowanych targach.

Gospodarze należą do osób, które mają w sobie dużą ciekawość świata. Lubią jeździć na takie imprezy, sprawdzać różne oferty zanim coś kupią, ale przy okazji chcą zobaczyć też zobaczyć kawałek Polski. To dobrze, że tacy są.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska