Według Andrusiwa, ukraińskie służby specjalne identyfikują telefony używane przez Rosjan. Często mają one ukraińskie numery. Ukraińcy ślą na nie wiadomości tekstowe zachęcające do poddania się.
„Misza” miał zadzwonić do ukraińskich służb i umówić się na spotkanie. Od razu zaczęto go obserwować, upewniono się, że jest sam i że nie jest to zasadzka Rosjan.
Siły specjalne aresztowały go. Okazało się, że jest jedynym z załogi czołgu, który został na Ukrainie, reszta uciekła. „Misza” przekazał sprzęt stronie ukraińskiej, jednocześnie opowiedział o złych warunkach w rosyjskiej armii. Narzekał na brak jedzenia, chaos w dowództwie i ogromną demoralizację. Przyznał też, że nie widzi sensu w tej wojnie.
Po zakończeniu wojny, może on liczyć na 10 tys. dolarów za przekazanie sprzętu oraz ubiegać się o obywatelstwo. Jak napisał Andrusiw, mężczyzna obecnie przebywa w komfortowych warunkach.
