https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa "Pomorskiej"

Rozmawiała MARIA EICHLER
Maria Jasnoch Wiatrowski
Maria Jasnoch Wiatrowski Maria Eichler
z Marią Jasnoch Wiatrowską artystką ze Stanów Zjednoczonych

- Znała pani wcześniej Chojnice?

- Nie. Pierwszy raz byłam tu półtora roku temu. Mój tata miał tu przed wojną restaurację przy rynku, ale po wojnie już jej nie odzyskał. Przenieśliśmy się do Wrocławia. A tata przyjeżdżał do Chojnic z mamą i moim bratem.
- Wpadła pani na trop Chojnic przy okazji wystawy stryja Kazimierza Jasnocha w muzeum...

- Tak, znalazłam w internecie informacje o jego wystawie, o pięknie wydanym katalogu. A stryj był dla mnie kimś bardzo ważnym, marzyłam, żeby iść jego śladami. Po długim czasie odnowiłam kontakty z moją rodziną w Polsce, nawiązałam też kontakt z muzeum. Pomyślałam, jakby to było pięknie, gdybym mogła też pokazać tutaj to, co robię...Wtedy wydawało mi się to prawie niemożliwe.
- I jak się pani spodobały Chojnice?

- Cudne miasto. Jest tu coś niezwykłego, mistycznego w klimacie. Macie tu czysto, wszystko jest zadbane. Trochę przypomina mi to austriackie miasteczka.
- Uprawia pani i malarstwo, i rysunek, i tkaninę artystyczną. Co lubi pani najbardziej?

- Malować. Ale spotkałam się z opinią, że moją mocną stroną jest rysunek. Tak w ogóle miałam studiować rzeźbę...Ale wyszło inaczej. Generalnie lubię wszystko, co ma związek ze sztuką.
- Żyje pani z tego w Stanach?

- Mam ten komfort, że nie muszę się martwić o prozę życia - dzięki mężowi Michałowi, który jest architektem. Zajmuję się tylko pracą twórczą, a to, czy sprzedam moje prace, nie jest dla mnie aż tak istotne.
- Żałuje pani decyzji o emigracji?

- Na początku było nam bardzo ciężko. Teraz wrośliśmy już w Amerykę, tu wspaniale rozwija się moja córka Małgosia, która też ma artystyczne zacięcie. Brakuje mi tylko klimatu Europy. No i rodzinnego ciepła, które z powodu oddalenia nie stało się moim udziałem.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska