Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa Vip-a: Marek Chamot

Rozmawiali Alicja Polewska i Marek K. Jankowiak
"Bardzo nie lubię, gdy ktoś coś, co mnie dotyczy, próbuje załatwić za moimi plecami."
"Bardzo nie lubię, gdy ktoś coś, co mnie dotyczy, próbuje załatwić za moimi plecami." Fot. Wojciech Wieszok
Rozmowa VIP-a z Markiem Chamotem historykiem i kulturoznawcą z WSG, wiceprzewodniczącym Klubu Bydgoskiego

- Czy pan się zgadza z tym, że bydgoszczanie nie kochają Bydgoszczy?
- To chyba za mocno powiedziane. Ale podczas ostatniej wizyty w Bydgoszczy prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz przekonywał, że Wrocław też jest miastem zakorkowanym, a jednak wrocławianie są dumni z miasta. Narzekają, ale wiedzą, że to trzeba zrobić i są wyrozumiali. Bydgoszczanie - o wiele mniej. Z badań wyszło też, że ich poziom akceptacji pełnej jest dużo niższy niż mieszkańców Torunia. Tożsamość kulturowa bydgoszczan jest niska ...

- I dlatego uznaliście, że po stanie uśpienia trzeba reaktywować Klub Bydgoski?
- Nie mamy hopla i nie dążymy do tego, by Bydgoszcz była na ustach całego świata. Chcemy jedynie wspierać wszelkie działania, które potwierdzić mogą tezę, że to miasto ma ogromny potencjał, zarówno ludzki, jak i materialny i że może go wykorzystać. Przypomnę, że powstanie Klubu Bydgoskiego zbiegło się z próbą przywrócenia pamięci o bardzo ważnym wydarzeniu, jakim był dla Bydgoszczy marzec 1981 roku (wydarzenia marcowe). Bydgoszczanie wzięli, zgodnie z sugestią, sprawy w swoje ręce. Ale potem, jakoś dziwnie szybko o tym zapomnieli. Klub skupia różne środowiska, których celem jest właśnie przywracanie pamięci o wydarzeniach ważnych, jak i wspieranie działań, które podkreślać mogą naszą bydgoską tożsamość. Klub Bydgoski to jest taki mały krok w kierunku integracji środowisk, które czasem są podzielone, nawet skłócone...

- To tylko słowa...
- Mają być konkrety? Proszę bardzo: objęliśmy patronatem - chcemy przywrócić pamięć o wspaniałym dworku w Słabo- szewku. W tym miejscu bywali i tworzyli tak znakomici twórcy, jak Witold Gombrowicz, Maria Dąbrowska, Witold Małcużyński, Antoni Uniechowski czy Jerzy Andrzejewski. I dlatego to miejsce trzeba nie tylko ocalić od zapomnienia, ale także wyeksponować. A my już wiemy, że bez pomocy Bydgoszczy Słaboszewko sobie nie poradzi...

- A gdybyście się mieli wypowiedzieć w sprawie zachodniej pierzei Starego Rynku?
- To chyba jest sprawa jeszcze zbyt konfliktogenna. Strony uczestniczące w sporze mają poważne argumenty, a nagłaśnianie problemu ma związek z tożsamością kulturową. Jeżeli coś wraca, to znaczy, że jest ważne. A skoro tak, to dyskusja jest potrzebna. Ostra, zdecydowana, ale zarazem taka, żebyśmy się na siebie nie obrażali, gdy mamy inne zdanie. Wiem, wy wolelibyście, żebym się zdecydowanie opowiedział po jednej stronie. Ale ja jestem historykiem kultury. A historyk, żeby powiedzieć coś pewnego, musi mieć dystans do zdarzenia. Poza tym - jego rolą jest głęboko odnieść się do historii, a niekoniecznie decydować.

- Ale ten sam historyk żyje w dzisiejszej rzeczywistości, w której coraz częściej przysłowiowy Kowalski pyta, czy warto kruszyć kopie o starych świadków kultury, o kolejne pomniki ...
- Jestem pewien, że jeżeli znika obiekt kulturowy, to jest problem - bo znika też pamięć o nim, o wydarzeniu, które upamiętniał. A jeżeli znika pamięć, to wydarzenie przestaje mieć wpływ na tworzenie wspomnianej już tożsamości kulturowej. Obiekt jest niemym świadkiem kulturowym. A o wiele trudniej jest zbudować świadka na nowo. I tym samym przywrócić pamięć. I rolą historyka jest, by tego procesu trwania pilnować. Bo on wie, że im większa jest tożsamość kulturowa, tym większy jest stopień zaufania społecznego.

- Co jest w stanie pana wkurzyć na co dzień?
- Pochopność sądów.

- Czym można zrobić panu przyjemność, a czym przykrość?
- Przyjemność - dobrą muzyką. Na przykład - typu smooth jazz. A przykrość? Działaniami zakulisowymi. Bardzo nie lubię, gdy ktoś coś, co mnie dotyczy, próbuje załatwić za moimi plecami.

- Jest coś, czego się pan boi?
- Najbardziej - dwulicowości.

- Na co zawsze znajdzie pan czas?
- Na rozmowy z synami.

- Dokąd chciałby pan pojechać?
- Do Portugalii. To czarowna kraina. Lubię taki sielski krajobraz. I do tego - skraj.

- Co chciałby pan mieć?
- Wszystkie książki Bobkowskiego.

- A wehikuł czasu?
- Ograniczam marzenia. Poza tym - wehikuł stanowiłby niebezpieczną pokusę, żeby się przenieść do przeszłości. A trochę bałbym się też chyba rozczarowania.

- Które cechy u kobiety są dla pana najważniejsze?
- Roztropność i inteligencja.

- A gdyby tylko oczy miały wybierać?
- Szukałyby najpierw wyrazu drugich oczu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska