Rosyjska Agencja Antydopingowa została wykluczona ze struktur w 2015 r. Wtedy na jaw wyszło mnóstwo oszustw dopingowych, w które zaangażowane były władze Rosji, związków sportowych, trenerzy i sportowcy. Skutkiem tego było m.in. zakazanie Rosjanom startowania pod własną flagą podczas igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata i Europy.
We wrześniu 2018 r. komitet wykonawczy WADA przywrócił akredytację RUSADA, a co za tym idzie, rosyjscy sportowcy mogli startować pod własną flagą. Jednym z warunków powrotu było dostarczenie do końca minionego roku dane z moskiewskiego laboratorium. 2019 r. się rozpoczął, a materiałów jak nie było, tak nie ma.
- Jestem bardzo rozczarowany, że Rosjanie nie dotrzymali terminu - przyznał prezes WADA, sir Craig Reedie.
Miesiąc temu członkowie WADA przybyli do Moskwy, by odebrać obiecane materiały. Jednak celu nie osiągnęli, ponieważ rosyjskie władze stwierdziły, że sprzęt zespołu musiał być certyfikowany zgodnie z rosyjskim prawem.
Decyzja, co dalej z RUSADA i startami rosyjskich sportowców na międzynarodowych imprezach zostanie podjęta na niezależnym posiedzeniu komitetu wykonawczego Światowej Agencji Antydopingowej w dniach 14-15 stycznia. W przypadku odnowienia zakazu startów, Rosja będzie mogła odwołać się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu.
Takiemu obrotowi spraw nie dziwi się Travis Tygart, dyrektor wykonawczy Amerykańskiej Agencji Antydopingowej. - Rosja kpi z WADA i globalnej walki z dopingiem. To wstyd dla tych, którzy przywrócili RUSADA do struktur - apelował.
Doping u polskich ciężarowców. "To dramat reprezentacji i całego polskiego sportu"