Śmiertelny wypadek na Rondzie Toruńskim
Przypomnijmy, że rodzice dziewczynki są w procesie oskarżycielami posiłkowymi. Dziś nie przyszli do sądu. Sędzia Bartosz Lau tłumaczył, że matka dziecka nie może dojść do sobie po utracie jedynego dziecka.
Prokuratura oskarża 45-letniego kierowcę o to, że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, jadąc w daleką trasę niesprawnym, przeładowanym samochodem, bez aktualnych badań technicznych. Przypomnijmy, że do wypadku doszło w marcu 2011 roku.
- Przyznaję się, że był wypadek, ale nic nie wiedziałem o tym, że samochód był niesprawny i ładunek zbyt dużo ważył. Przed wypadkiem byłem w trasie blisko trzy godziny i hamulce działały. Zawiodły niespodziewanie i nie wiem dlaczego - mówił oskarżony podczas pierwszej rozprawy.
Zdaniem biegłych w aucie świeciła się czerwona kontrolka, która od dawna sygnalizowała nieprawidłowości w układzie hamulcowym. Poza tym tir, wiozący wózki do marketów, był przeładowany aż o 700 kg
Przeczytaj także: Dramat na rondzie Toruńskim. Wielu gapiów, ale nikt nie pomógł
. Kierowca tłumaczył, że przed wypadkiem w ciężarówce wymieniono klocki hamulcowe. Mechanicy twierdzili, że kontrolka się pali, bo nie podłączyli czujnika. - Tamtego dnia transportowałem wózki, wiatę i meble, wyposażenie do sklepu "Biedronka" - mówił oskarżony. - Chyba źle obliczyłem wagę wózków. Jest mi przykro, po tym co się wydarzyło. Listownie przeprosiłem rodziców dziecka.
Jak informuje "GW" kierowca zapewniał sąd, że nie wiedział o tym, że auto nie ma aktualnych badań technicznych. - Szefową w firmie jest moja żona, ona zawsze dbała o to, aby wszystko było w porządku. Nie wiem dlaczego tym razem było inaczej.
Zbigniewowi U. grozi do 8 lat więzienia.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje