3 listopada 2019 roku wczesnym ranem 37-letni Krystian Łaziński jechał swoim fiatem bravo do Poznania – do narzeczonej i dziadków – i tam, jeszcze przed wjazdem na wielkopolski odcinek trasy ekspresowej S5, zderzył się czołowo z busem marki Mercedes. Zginął na miejscu, zaś trzy osoby podróżujące busem zostały ranne, w tym jedna ciężko.
Tragedia rozegrała się w pobliżu miejscowości Cotoń w powiecie żnińskim, formalnie jeszcze na drodze krajowej nr 5, ale wyglądającej jak ekspresowa. Sęk w tym, że kilka dni wcześniej drogowcy oddali do użytku jeden z pasów „eski”, na którym obowiązywał ruch dwukierunkowy.
Mógł nie zdawać sobie sprawy, że to "krajówka"
Zdaniem Marcina Łazińskiego, brata ofiary wypadku, Krystian nie zdawał sobie sprawy, że jedzie drogą dwukierunkową, bo ta wyglądała jak normalna ekspresówka, na której przeciwne pasy ruchu są odseparowane barierami energochłonnymi. Mógł też nie zauważyć znaków informujących o tym, że droga jest dwukierunkowa, zwłaszcza że było jeszcze ciemno.
Nie był to jedyny wypadek na tym odcinku drogi - 10 listopada zginął 43-letni kierowca prowadzący fiata punto, a 6 innych osób odniosło rany. Zdarzyło się też kilka kolizji.
- Gdyby na tej drodze wcześniej ustawiono pachołki rozdzielające dwa przeciwne pasy ruchu, może nie doszłoby do tych wypadków i może mój brat oraz kierowca, który zginął tydzień później nadal cieszyliby się życiem – skomentował wtedy pan Marcin, który jest prawnikiem i mieszka w Australii.
Jego brat także tam mieszkał, a do Polski przyleciał w odwiedziny do narzeczonej i rodziny.
W komentarzach po tych wypadku w internecie pojawiły się głosy innych kierowców podzielających opinię Marcina Łazińskiego.
Prokuratura znalazła dowody winy
Śledztwo w sprawie śmierci Krystiana Łazińskiego prowadziła policja pod nadzorem prokuratury w Żninie (Ośrodek Zamiejscowy Prokuratury Rejonowej w Szubinie z siedzibą w Żninie). Postępowanie wciąż trwa, ale – jak się wydaje - zmierza do finału.
W sprawie wypowiedziały się trzy zespoły biegłych z dziedziny bezpieczeństwa ruchu drogowego, które oceniły także organizację ruchu i oznakowanie na feralnym odcinku DK5.
Jeszcze w lipcu 2024 roku prokuratura postawiła zarzuty dwóm pracownikom bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), który był inwestorem budowy S5: Przemysławowi A. - zastępcy dyrektora ds. zarządzania drogami i mostami oraz Tomaszowi O. - naczelnikowi Wydziału Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego i Zarządzania Ruchem.
Śledztwo zostało wszakże zawieszone na nieokreślony czas, z uwagi na wniosek prawników obwinionych dotyczący dodatkowej opinii biegłych.
- Uzupełniająca opinia nie zmienia naszej oceny tej sprawy i prokuratura podtrzymuje zarzuty. Oczywiście nie można wykluczyć jakichś nowych wniosków dowodowych ze strony obrony oskarżonych. Więcej będziemy wiedzieć za około trzy tygodnie, gdy oskarżeni zapoznają się ze wszystkimi nowymi faktami. Niemniej w naszej ocenie, sprawa zmierza do zakończenia – wyjaśnia nam prok. Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
To zaś oznacza, że niedługo może być gotowy akt oskarżenia, który następnie wpłynie do sądu.
