Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rypin. Chcemy naszych wypłat! - krzyczą z rozpaczy pracownicy

Ewelina Kwiatkowska
autorka
Osoby pracujące w szwalni Geobis od kilku miesięcy dostają tylko część należnych pieniędzy. Nastroje wśród załogi są ponure. - W końcu nie mamy co do garnka włożyć - mówią zgodnie.

27-osobową ekipę łączy nie tylko miejsce zatrudnienia, ale i wspólny problem. - Chociaż pracujemy za najniższą krajową - musimy błagać szefostwo o przysłowiowy grosz - opowiada jedna z pracownic, która w obawie przed utratą pracy - chce zachować anonimowość. - Zresztą, cały ten koszmar rozpoczął się już w grudniu.

I jak tu wiązać koniec z końcem?

Szwaczki zgodnie podkreślają, że chociaż wywiązują się z wszelkich obowiązków - nie można tego powiedzieć o ich szefostwie. - Za sierpień i wrzesień dostaliśmy po 300 zł - mówi z rozżaleniem jedna z kobiet. - I to po wielu prośbach i apelach. Rachunki za gaz i czynsz leżą nieruszone, lodówka kompletnie pusta, a dzieci bez ubrań na jesień. Jestem już tak zdesperowana, że poszłabym nawet do ośrodka pomocy społecznej. Ale co tym wskóram? Pracuję, więc nie mogę liczyć na żadne wsparcie finansowe. Takie są przepisy.
Niestety, wśród załogi są kobiety będące jedynymi żywicielami rodziny. - I co one mają powiedzieć głodnym dzieciom? - głośno zastanawia się jedna z pracownic. - Bardzo przepraszam, ale obiadu znowu nie będzie, bo mamusia nie może doprosić się o wypłatę? Przecież dzieciaki tego nie potrafią zrozumieć. Zresztą, nawet nam - dorosłym, którzy spotkali się w życiu z nie jednym - trudno w to uwierzyć.

Spotkanie nie wypaliło

We wtorek miało dojść do spotkania pracowników z szefostwem. - Mieliśmy nadzieję, że faktycznie ktoś przyjedzie z nami porozmawiać - żali się jedna z osób. - Cóż, jak zwykle się przeliczyliśmy. Nikt nie chce wysłuchać naszych bolączek.

Widmo strajku wisi nad zakładem

W szwalni coraz głośniej mówi się o konieczności strajku. - Musimy krzyczeć, inaczej nikt nas nie usłyszy - tłumaczą pracownicy. - Jesteśmy ekipą, więc cały czas trzymamy się razem. Tym bardziej, że mamy jeden cel - doczekać pieniędzy, które się nam należą jak psu buda.
Pracownicy są zgodni, że jeśli interes nie przynosi dochodów - powinien zostać zamknięty.
- Cała sytuacja jest dla nas strasznie poniżająca - stwierdza ze łzami w oczach jedna z kobiet. - Musimy żebrać o własne wypłaty. W najgorszym koszmarze bym się tego nie spodziewała. I jak zachować do siebie szacunek?

Kto choruje - ten traci nie tylko zdrowie

Dwójka pracowników Geobisu jest na chorobowym. Fatalny stan zdrowia nie pozwala im w tym momencie na kontynuowanie pracy. Ich również nie ominęły problemy z pieniędzmi.
- Przez potworne problemy z kręgosłupem przydzielono mi grupę inwalidzką - tłumaczy kobieta, która chce zachować anonimowość. - W dzisiejszych czasach, żeby się leczyć trzeba słono płacić, a ja nie mam nawet złamanego grosza. Za czerwiec i lipiec dostałam 418 zł. Od tamtej pory - cisza. Na myśl, że pieniądze, które nam się należą przepadną- oblewa mnie zimny pot. A przecież wszystko na to wskazuje.
Niestety, mimo wielokrotnych prób - nie udało nam się skontaktować z Barbarą Lipską, prezesem spółki Geobis.
Do sprawy powrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska