Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rypin. Malować można nie tylko farbami, ale i igłą

Ewelina Kwiatkowska
nadesłane
- Hafty? To nie tylko obrusy, chusteczki i sweterki - mówi Irena Hańczyk, która od pięciu lat wyszywa na płótnie obrazy przypominające do złudzenia fotografie.

Pani Irena pięć lat temu złapała bakcyla haftu. Z czasem opanowała robótki ręczne do prawdziwej perfekcji. - Jestem wulkanem energii, a haftowanie pozwala mi się wyciszyć - opowiada pani Irena. - Na dokładkę trenuje anielską cierpliwość.

Nie tylko w Kaplicy Sykstyńskiej, ale i w Rypinie

Okolicznościowe kartki na Wielkanoc, Boże Narodzenie czy Pierwszą Komunię Świętą to nie jedyne prace, którymi może się pochwalić pani Irena. - Wprawdzie zrobiłam ich do tej pory ponad dwieście, ale wyzwaniem jest co innego - potężne reprodukcje popularnych obrazów.
Takim wyzwaniem było m.in. "Stworzenie Adama", którego oryginał można oglądać w Kaplicy Sykstyńskiej w Rzymie. - Nad przeciętną pracą siedzę od dwóch do trzech miesięcy, a temu haftowi poświęciłam jakieś osiem miesięcy - dodaje kobieta. - Ale myślę, że na prawdę było warto. Ludzie mówią, że efekt jest fantastyczny. Zresztą, ja sama jestem z niego dumna

Ona potrafi dzielić nić na troje

Wszystkie prace pani Ireny łączy jedno - z pewnej odległości do złudzenia przypominają zdjęcia. Przenikliwe spojrzenia, rysy twarzy - artystka potrafi wyczarować na płótnie prawdziwe cuda. - Ale nie należy to do najprostszych czynności - przyznaje pani Irena. - Sama skóra jest ogromnym wyzwaniem - czasem składa się nawet z sześciu kolorów. A im więcej kolorów - tym więcej pracy.
Aby hafty przypominały fotografie - pani Irena musi dbać o najdrobniejsze szczegóły. - Dzielę mulinę na trzy części - zdradza artystka. - Przecież wszystko musi być bardzo delikatne.

Błękit paryski, indygo, chabrowy i granat

Ile dokładnie szpulek nici można znaleźć w mieszkaniu pani Ireny? - Oj, trudno byłoby mi wszystko zliczyć - uśmiecha się hafciarka. - Ale na pewno ponad sto kolorów. Samego niebieskiego znalazłoby się z piętnaście odcieni.
Obolałe opuszki palców i potworne bóle karku u osób, które haftują - przeszły już do legendy. Czy musi się z nimi borykać również pani Irena? - Na całe szczęście nie mam takich objawów - odpowiada. - Może dlatego, że haftuję w swoim tempie i to tylko przez parę godzin dziennie. Przecież nikt mnie nie goni do roboty. Włączam telewizor i wtedy spokojnie sięgam po nici i igłę.
Wszystkie prace na płótnie mają nietypową oprawę - specjalne szkło odbijające słońce oraz potężne, eleganckie ramy.
- Jeżdżę w tym celu aż do Włocławka - zdradza pani Irena. - Dlaczego? Chcę, żeby moje hafty idealnie się prezentowały. Byle jaka sklejka i matowa szybka nie dodadzą uroku Damie z Łasiczką czy wizerunkom Ojca Świętego. A wprost przeciwnie.
Dwadzieścia najlepszych prac pani Ireny można oglądać w siedzibie Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w Rypinie, które mieści się przy ulicy Warszawskiej 20.
Wszystkich zainteresowanych zapraszamy od wtorku do piątku w godz. od 9 do 17. W soboty i niedziele muzeum jest czynne od godz. 10 do 14.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska