Jeśli chodzi o dzielnicę w Rypinie - nazwa Nowe Osiedle może być myląca. To teren, który nie cieszy się dobrą sławą. Zwłaszcza po zmroku. W jednym z tutejszych budynków - mieszkają dwadzieścia cztery rodziny. Aby dostać się do ich mieszkań bez uczucia obrzydzenia - trzeba zamknąć oczy i zatkać uszy.
Smród i brud - tutaj to codzienność
Pani Dorota tłumaczy, że wstydzi się zaprosić kogokolwiek:- Potworny zapach to jedno, ale są jeszcze inne "smaczki" mieszkania w tym bloku. Jakie? Oj, długo musiałabym wymieniać.
Nadeszły chłody, a po klatce hula wiatr. Nic dziwnego - drzwi wejściowe to niemal atrapa, przez którą można wyciągnąć rękę. - Prawie wszystkie szybki wyleciały - wskazuje z rezygnacją pani Dorota. - Żeby w mieszkaniach nie było zimno jak w psiarni, zabiliśmy okno na pierwszym piętrze. Niestety, niewiele pomogło.
Kolejnym problemem jest panujący bałagan. - Takiego miejsca nie opłaca się nawet zamiatać - mówi przechodząca po schodach Małgorzata Uganowska. - Bo niby po co? Jeśli ktoś wyszoruje schody na kolanach - i tak nie widać żadnych efektów.
Obdrapane ściany klatki straszą już od wielu lat. Sami mieszkańcy nie pamiętają ich malowania. - Administrator zaproponował nam farbę, ale trzeba by jeszcze zatrudnić malarza, albo samemu zakasać rękawy - dodaje pani Dorota. - A to już pewien problem dla osób, które bardziej interesuje kolejna flaszka niż porządek. Szkoda, że porządni lokatorzy muszą cierpieć przez co niektórych delikwentów. Ale cóż zrobić?
Egipskie ciemności i rośliny w rynnach
W jednej z dwóch klatek "osiemnastki" od dawna nie ma światła. Lokatorzy zdążyli już przyzwyczaić się do egipskich ciemności. Mija trzeci rok bez oświetlenia w piwnicy - tłumaczy pani Dorota. - Widocznie, komuś ono przeszkadzało. Najgorzej jest z klatką schodową. W tej ciemnicy - nogi można sobie połamać na krętych stopniach. Pamiętam, jak któregoś wieczoru przyjechała karetka. Sanitariusz bał się wejść do budynku. O czymś to chyba świadczy.
Na liście skarg mieszkańców są również rynny. - Skoro od lat nie były naprawiane, nic dziwnego, że prawie całe zarosły trawą - załamuje ręce pani Dorota. - Nie dziw potem, że woda mi oknami do mieszkania wlatuje.
Budynek tonie w długach
Rypińskie Towarzystwo Budownicze potwierdza, że niektórzy lokatorzy budynku mają spore tyły w płatnościach. - Nie mam żadnych długów, ale muszę cierpieć za innych - żali się pani Dorota. - Tylko czekam, żeby zabrać synka, spakować walizki i się stąd wyprowadzić. Podejrzewam, że dzień opuszczenia tej rudery - będzie jednym z najpiękniejszych w moim życiu.
Wraz z koszmarnym stanem budynku - rosną długi jego mieszkańców. - Skoro większość lokatorów ma w nosie cały bałagan, wcale nie dziwię się, że RTBS też się nim nie interesuje - kwituje pani Dorota.