- Trzeba lubić to, co się robi i zaryzykować. Warto - mówi Waldemar Ojdowski, specjalizujący się w kowalstwie artystycznym.
- Na razie mam pracę, ale 40 km od Chojnic. Myślę o przekwalifikowaniu się - mówi Ewelina Wiśniewska z Chojnic, która zajrzała do Parku Wodnego na Pomorski Dzień Przedsiębiorczości. - Na otworzenie własnej działalności na razie brak mi odwagi, ale wypytałam dziś o wszystko szczegółowo. Przy okazji przy stoisku Gemini dowiedziałam się, że muszę odwiedzić lekarza.
Irokezy i koki
O tym, że warto pracować na własny rachunek, przekonywali przedsiębiorcy, którzy od niedawna prowadzą własny interes. Nie ukrywają, że dodatkowym argumentem był dla nich zastrzyk gotówki z urzędu pracy.
Barbarze Czerniawskiej pieniądze przydały się na wykupienie sprzętu i wyposażenia salonu fryzjerskiego od poprzedniej właścicielki. - Zawsze pracowałam u kogoś innego. Od 15 stycznia działam na własny rachunek - mówi. - To dopiero początek. Najwięcej kosztów to opłaty: ZUS, skarbówka, czynsz.
Dzięki odważnej decyzji pani Barbary zajęcie ma nie tylko ona sama, ale też pięć uczennic. Mogły kontynuować praktyki w zakładzie przy ul. Mickiewicza w Chojnicach.
Musisz lubić to, co robisz
Waldemar Ojdowski z Kruszki prowadzi firmę od 2008 r. Zajmuje się kowalstwem artystycznym. Można u niego zamówić m.in. ogrodzenia, balustrady i ozdobne elementy wyposażenia wnętrza. - Podstawą założenia jakiejkolwiek działalności jest praktyka w danym fachu i lubienie tego, co chce się robić - mówi Ojdowski.Za pieniądze z dotacji kupił specjalistyczny sprzęt.
Podobnie jak Janina Muzolf, która świadczy usługi krawieckie. Jej ręczniki i poduszki z wyhaftowanym imieniem robią w Chojnicach prawdziwą furorę. Na brak klientów nie narzeka również Ilona Helta z Łęga, która organizuje imprezy okolicznościowe. Wieści o jej umiejętnościach szybko rozchodzą się pocztą pantoflową. - Doradzam przy wyborze menu, gotuję też w miejscu wskazanym przez klienta - mówi. - Jestem swoim szefem, magazynierem, sekretarką, kierowcą. Można też zlecić jej dekorację stołu albo weselnej sali. Za gotówkę z PUP kupiła sprzęt kuchenny: miksery, bemary, czyli urządzenia utrzymujące potrawy w cieple. - Gdybym wygrała w totolotka, otworzyłabym restaurację - śmieje się.
Zachęta dla bezrobotnych
W środę można było nie tylko porozmawiać z przedsiębiorcami, ale także z doradcami zawodowymi i przedstawicielami instytucji, m.in. ZUS-u, Urzędu Miejskiego czy skarbówki.
- Do naszego stanowiska podeszło na razie kilka osób - mówią Agnieszka Marcinkowska, Katarzyna Dykiert i Teresa Kulwas z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. - Pytają głównie o zakłady budowlane. Wcześniej powodzeniem cieszyły się zakłady fryzjerskie.
Stoiska wystawiło łącznie 20 firm, w tym Dom Rękodzieła Ludowego ze Swornychgaci i spółdzielnia socjalna Unii-versal z Ciechocina. Prezentowały się też m.in. salon piękności psów, pracownia witrażu, malarstwo artystyczne i szkoła tańca. - Ma to być zachęta dla bezrobotnych, żeby zdecydowali się na poprowadzenie własnej działalności - mówi Beata Werachowska, inspektor PUP.
Na pomoc mogli też liczyć mikroprzedsiębiorcy i szukający stażu albo zatrudnienia przy pracach interwencyjnych. Pomorski Dzień Przedsiębiorczości IDG został zorganizowany przez Powiatowy Urząd pracy o raz drugi. Gości przywitał, a później oprowadzał, dyrektor Wojciech Adamowicz. - Dzięki takim wysiłkom można liczyć na to, że urząd pracy niedługo... będzie niepotrzebny - żartował Marek Buza ze starostwa.
